Wpisy

sposoby na poprawę nastroju

Inny kierowca zajeżdża Ci drogę, a Ty po chwili łapiesz się na tym, że gestykulujesz i krzyczysz w jego stronę? Czujesz jak robisz się czerwony ze złości, bo dzieci lub partner kolejny raz nie robią tego, o co prosisz? W pracy zlecono Ci dodatkowe zdanie, więc by rozładować gromadzące się w Tobie napięcie trzaskasz drzwiami?

Jeżeli należysz do osób, które na trudne sytuacje najczęściej reagują właśnie złością i wybuchem emocji… a potem tego żałujesz, mamy dziś dla Ciebie 4 sprawdzone sposoby na poprawę nastroju. Spróbuj, a zobaczysz, że w Twój nastrój zmieni się w pięć minut!

🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

Sygnały płynące z Twojego ciała

To wydaje się z pozoru banalne, ale złość powoduje napięcie w ciele, a idąc dalej – osoby spięte częściej na różne sytuacje reagują właśnie złością i nerwami. Wpada się w pewnego rodzaju błędne koło. Zwróć uwagę, jak często chwilę przed tym, zanim wybuchniesz, słyszysz od kogoś: „Co masz taką dziwną minę?”, „O, widać po Tobie, że coś się stało”, „Co jesteś taki zły?”. Te sygnały widoczne są bowiem na Twojej twarzy, w twoim głosie. Zaciskasz zęby, pięści, zmieniasz postawę.

Inni widzą Twoją złość, a Ty najczęściej ją czujesz.

Wiele osób, z którymi pracuję nad zarządzaniem emocjami mówi, że w takich sytuacjach czuje ścisk w żołądku i gardle, ucisk  w klatce piersiowej, spocone dłonie, ciężar na barkach i spłycony oddech.

Wiele osób podkreśla, że nie ma nad tymi odczuciami kontroli. Po prostu, w jednej chwili ich ciało zbiera się do walki, przyjmuje agresywną postawę, jest w pełnej mobilizacji. Po fakcie wiedzą już, że była to mobilizacja nieadekwatna. A w chwili, gdy już się taka agresja „wylała” w naszym ciele, co dalej zrobić z tym zmagazynowanym w nas gniewem i złymi emocjami?

W chwili, gdy zaczynasz odczuwać napięcie w ciele, warto przywołać myśl, że to napięcie jest pożywką dla złości. I dalej, warto włączyć wybraną, wyuczoną technikę redukcji stresu w ciele. Damy wtedy sygnał do głowy, by wydzielić hormony spokoju i zmienić stan, w jakim się znajdujemy.

Co wobec tego możesz świadomie zrobić, by świadomie wpływać na swój nastrój?

Oto sprawdzone sposoby na poprawę nastroju:

Po pierwsze: Patrz na świat łagodnie

Ktoś stoi za blisko Ciebie w kolejce, ktoś zbyt głośno rozmawia przez telefon w autobusie, ktoś zajeżdża Ci drogę na ulicy – jak często w takiej chwili przeszywasz taką osobę mrożącym spojrzeniem. Patrzysz groźnie, z ukosa, cały się napinasz próbując przyciągnąć spojrzenie tej osoby. Za każdym razem, gdy zdarzy się taka sytuacja, świadomie dostrzeż, co robisz i co się dzieje. I gdy poczujesz napięcie, skieruj swoją uwagę na ten fakt, a następnie dosłownie rozluźnij napięcie w oczach.

Po drugie: pamiętaj o oddechu

Gdy ogarnia Cię gniew i czujesz, że coraz ciężej Ci oddychać, zatrzymaj się na chwilę i pomyśl o tym. Weź kilka głębokich oddechów – wciągaj powietrze przez nos i spokojnie wypuszczaj je przez usta. Skup się na oddechu, pomoże Ci w tym np. liczenie w myśli oddechów.

Po trzecie: Nie zapomnij o swoim normalnym głosie

Rozmawiasz z partnerem, dzieckiem, przełożonym lub podwładnym na jakiś trudny temat? Kontroluj swój głos. Zwróć uwagę na to, czy wraz z rosnącym napięciem nie zaczynasz mówić coraz szybciej lub coraz głośniej. Jeżeli tak jest, skup na tym swoją uwagę: zwolnij tempo, wróć do swojego zwyczajowego tonu. Warto pamiętać, że niektóre osoby w złości mają tendencję do mówienia coraz ciszej – jeżeli należysz do tych osób, to także staraj się to kontrolować i skup się na tym by mówić wyraźnie i odpowiednio głośno.

Po czwarte: Naprzemiennie napinaj i rozluźniaj mięśnie

Dzięki temu w chwili rozluźnienia poczujesz kojące odprężenie. Przy okazji możesz sobie powiedzieć w myślach: „Jeszcze kilka razy tak zrobię i przejdzie mi złość”, „Nie stracę panowania nad sobą, bo na spokojnie łatwiej będzie mi załatwić tę sprawę / przeprowadzić tę rozmowę”, „Opanuję się, bo powiem coś, za co potem będę przepraszać”.

Kontroluj swoje emocje, nie ludzi

Przy kolejnej emocjonującej sytuacji przypomnij sobie te sposoby na poprawę nastroju i spróbuj wykonać powyższe ćwiczenia. Zwróć uwagę na to, jak zmieni się Twoje samopoczucie. Tajemnica tkwi w tym, że zamiast skupiać się na swoim gniewie, energię skupisz najpierw na odzyskaniu kontroli nad sytuacją, a następnie z jaśniejszym umysłem łatwiej znajdziesz wyjście z sytuacji, w jakiej się znalazłeś.

I pamiętaj o jednym – nie masz kontroli nad innymi ludźmi – zawsze może znaleźć się ktoś, kto zajedzie Ci drogę, nie będzie liczył się z Twoim zdaniem, czy nie weźmie pod uwagę Twoich potrzeb. Tego nie zmienisz i na całe szczęście nie musisz.

Wystarczy, że zmienisz swoje reakcje na tego typu sytuacje, a na to  masz realny wpływ.

Co ważne, z wykonaniem ćwiczeń nie czekaj do ostatniej chwili, gdy już znajdziesz się na krawędzi. Spróbuj wykonać ćwiczenia wcześniej, jeżeli stoisz w korku i już czujesz pojawiające się napięcie, spróbuj się rozluźnić. Wiesz, że czeka Cię trudna rozmowa, weź kilka głębszych oddechów zanim ją zaczniesz.

I pamiętaj praktyka czyni mistrza!

NEWSLETTER

BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

    • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

    przekonaniach

    Przeczytaj poniższe zdania. Być może niektóre z nich brzmią dla Ciebie znajomo. Może pod którymiś się podpisujesz. Być może, któreś z nich towarzyszy Ci w życiu…

    • „Ja to mam zawsze pod górkę”
    • „Jak ma się coś komuś wydarzyć, to na pewno to będę ja”
    • „Ja to sobie zawsze poradzę”
    • „Mam wspaniałe dzieci”
    • „Miałem cudownie dzieciństwo”
    • „Miałem beznadziejne dzieciństwo”

    Wszystkie powyższe myśli to PRZEKONANIA.

    Żadne z nich nie jest prawdą.

    Każde ma wpływ na osobę, na jej życie, na jej sukcesy i porażki.

    🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

    Gdy mówimy o przekonaniach, warto pamiętać, że są istotną i bardzo ciekawą częścią naszego funkcjonowania. Powstają w naszym życiu wskutek jednorazowych silnych doświadczeń, wieloletnich doświadczeń lub są nam przekazywane z pokolenia na pokolenie. Przekonania są potrzebne, bo porządkują nam świat, upraszczają rozumienie tego, co nas w życiu spotyka, czego doświadczamy i co wokół siebie widzimy.

    Co warto wiedzieć o przekonaniach?

    Przekonania są bardzo trwałe i równocześnie trudne do zauważenia (wyłapania). Bardzo wierzymy, że są prawdziwe. Gdy czasem wdajemy się w dyskusję i polemiki z innymi, najczęściej dotyczą one właśnie różnic w naszych przekonaniach.

    Przekonania dzielą się na dwie grupy:

    1. Przekonania wspierające
    2. Przekonania ograniczające

    Warto przyjrzeć się przekonaniom, jakie nam w życiu towarzyszą.

    Jeśli masz ugruntowane pewne „prawdy” o sobie, o innych, o tym, jak funkcjonuje świat, warto zadać sobie pytanie: czy to, co myślę na ten temat, to prawda? Skąd wiem, że to prawda? Na ile mnie ta myśl w życiu wspiera, a na ile odbiera energię, motywację i życiowo ogranicza?

    Weźmy taki przykład: „Ja to w życiu zawsze mam pod górkę”.

    Prawda czy fałsz?

    To jest klasyczne przekonanie. Jest bardzo ogólne i dotyczy każdej i wszystkich sytuacji w życiu danej osoby. Wyklucza kontekstowość, odstępstwa, wyjątki. A przecież jeżeli przynajmniej raz zdarzyło się inaczej (miałem w życiu z górki, coś mi się udało, coś poszło łatwo), przekonanie  traci swoją prawdziwość i jest możliwe do zanegowania.

    Ale ponieważ jest to przekonanie – osoba, która w to wierzy filtruje swoje doświadczenia życiowe tak, by pasowały do jej przekonania. Pomija więc wręcz doświadczenia życiowe, które mogłyby temu przekonaniu zaprzeczyć.

    Za takim przekonaniem idzie określone nastawienie, określony sposób myślenia i działania, co w następstwie działa jak samospełniająca się przepowiednia.

    Osoba, która ma przeciwne, wspierające przekonanie w stylu: „ja to sobie w życiu zawsze poradzę” lub „ja to jestem w czepku urodzony”, życiowe wyzwania podejmuje z zupełnie innym nastawieniem, z zupełnie inną energią, więc rezultaty jej działań będą zupełnie inne.

    Co jest też ciekawe, osoba ze wspierającym przekonaniem, gdy odniesie sukces, powie sobie: „No właśnie, tego się spodziewałam!”. A gdy odniesie porażkę, powie: „Ok, to odstępstwo do reguły. Szukam dalej rozwiązań”.

    Jak wspomniałam wcześniej, w przypadku przekonań nie da się obiektywnie powiedzieć, że są one prawdziwe lub fałszywe. Dane przekonanie jest, można powiedzieć, WŁAŚCIWE danej osobie. Określa jej subiektywną rzeczywistość. Jest więc w pewnym sensie „prawdziwe” w świecie danej osoby.

    Jak warto pracować z przekonaniami?

    Warto przede wszystkim zauważać własne przekonania.

    A także warto się im przyglądać krytycznie i sprawdzać, które z nich nas ograniczają, a które wspierają.

    I warto też zadawać sobie pytanie „Czy to jest prawda?” oraz każdorazowo znaleźć przynajmniej 3 dowody podważające prawdziwość tego przekonania.

    Dlaczego warto?

    W przekonaniach ograniczających żyjemy trochę jak w klatce. Zaprzeczanie im niesie ze sobą możliwość poszerzenia perspektywy, zmiany ich na bardziej wspierające. Daje też możliwość postrzegania siebie i świata w innym, nowym świetle i dalej – szansę na nowe sposoby myślenia, podejmowanie nowych działań, osiąganie nowych rezultatów.

    To szansa na rozwój i pozytywną zmianę, więc jest o co grać.

    Powodzenia w odkrywaniu własnych przekonań! 🙂

    NEWSLETTER

    BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

    Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

      • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

      inni nas denerwują

      Zdarza Ci się myśleć, że byłbyś spokojniejszym, bardziej opanowanym człowiekiem, gdyby nie Ci wszyscy ludzie, którzy Cię otaczają…? Jak często ich bezmyślność, nieodpowiedzialność, bezsensowne działania wyprowadzają Cię z równowagi i wiesz, że gdyby nie oni, byłbyś oceanem spokoju…

      No właśnie… Jak to się dzieje, że inni nas denerwują, złoszczą, wkurzają? Że ktoś nieznajomy, lub przeciwnie – bardzo bliski – potrafi sprawić, że w dwie minuty wybuchamy i jesteśmy praktycznie „ugotowani”? Jak inni to robią, że potrafią tak umiejętnie wpłynąć na nasze emocje?

      🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

      Ja odpowiedź na pytanie o tym, kto odpowiada za moją irytację, dostałam kiedyś od swojej nastoletniej córki. Był to taki etap w moim życiu zawodowym, że zajmowałam się już od jakiegoś czasu tematami emocji, zarządzania stresem, radzenia sobie z tym, co przeżywamy. No ale ponieważ w życiu często droga od teorii do praktyki jest dość wyboista, historia, którą chcę się z wami tu podzielić, olśniła mnie, wręcz rozwojowo spiorunowała.

      Czemu krzyczysz?

      A więc, pewnego letniego popołudnia, jakieś 3 lata temu, zajrzałam do pokoju mojej córki, chcąc ją o coś zapytać. Od razu (korzystając z modułu auto-matki) obiegam jej pokój wzrokiem, robiąc szybką (i dość krytyczną) ocenę, że ten standard czystości, który zastałam, jest daleki od tego, na jaki umawiałam się (tyle już razy) z moją córką.

      Gdy tylko zobaczyłam, co zobaczyłam, zaczęłam odruchowo zwracać się do niej podniesionym głosem (według córki: czepiać się ?) i mówić, co mi się nie podoba.

      Czemu od razu krzyczysz?”- zapytała dość obojętnym tonem córka.

      Ja, nadal podniesionym głosem, odparłam (odkrzyczałam): Krzyczę, bo Ty mnie znowu denerwujesz!

      W odpowiedzi Hania, z dużym spokojem i dystansem, ważąc każde słowo, odpowiedziała: „Mamo. Chciałabym Ci przypomnieć, że nikt nie może Cię zdenerwować, tylko ty sama siebie. Więc jeżeli się denerwujesz, to weź odpowiedzialność za swoje emocje. Bo to jest Twoja własna decyzja.”

      Bang! To był ten moment, kiedy teoria skleiła mi się z praktyką i nastąpiło olśnienie. Sama tak córki mówiłam wiele razy, a teraz dostałam tę refleksję z powrotem… ? Możecie sobie wyobrazić moją minę w tamtym momencie…

      Kto odpowiada za Twoje emocje?

      Wiecie, jakie dwa ciekawe wnioski wyciągnęłam z tego zdarzenia?

      1. Lubię dzieci, bo skutecznie oduczają nas, dorosłych, głupoty ? i sprawnie potrafią wyłapać niekonsekwencję między tym, co robimy i co mówimy. Czuję pokorę i wdzięczność, gdy dostaję takie życiowe prezenty, opakowane w dziecięcą inteligencję.
      2. Faktycznie moja córka miała rację. Nie da się temu zaprzeczyć.

      W sytuacjach, gdy puszczają nam nerwy, często mówimy, że dzieje się tak, bo „ktoś nas zdenerwował”. Otóż nie. Zdenerwowaliśmy się sami. Nikt i nic nas nie może zdenerwować, dopóki to my na to zdenerwowanie sobie nie pozwolimy.

      Oczywiście, są osoby i sytuacje, które mogą, potrafią i próbują oddziaływać na nas emocjonalnie. Są osoby, które dobrze wiedzą, jak prowokować nas do reakcji emocjonalnej. Jednak pamiętaj – jeśli powiesz: „To on mnie sprowokował, że nakrzyczałem”, będzie to nieprawdą. To Ty pozwoliłeś się sprowokować. Bo to zawsze jest Twoja wewnętrzna decyzja, jak zareagujesz w danej sytuacji.

      Czy to inni nas denerwują?

      Co wobec tego wynika z mojego doświadczenia z córką. Jak można podsumować temat tego, kto Cię denerwuje i czy inni nas denerwują?

      1. Po pierwsze, dobra wiadomość jest taka, że tylko i wyłącznie Ty odpowiadasz za to, jak reagujesz na rożne okoliczności, to, co powiedzieli bądź zrobili inni.
      2. Następnym razem gdy zrobisz komuś wyrzut: „Bo to ty mnie zdenerwowałeś!”, usłysz siebie i powiedz sobie „No cóż, tak, to ja się zdenerwowałem na to, co się stało”.

      Sprawdź, jaką to zrobi różnicę i pamiętaj, że w życiu zawsze masz wpływ.

      Masz wpływ na siebie, jak zareagujesz, co poczujesz, jak zechcesz przeżyć daną sytuację.

      Powiem więcej: to jest bardzo dobra, wręcz doskonała wiadomość. ?

      NEWSLETTER

      BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

      Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

        • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

        sobie wybaczyć

        Czasem w życiu jest tak, że ktoś nas rani. Jest też czasem tak, że to my ranimy innych. Czasem ranimy też samych siebie. Zdarza nam się w życiu robić głupstwa, świństwa, marne rzeczy. Czasem szybko o tym zapominamy, a czasem latami nie potrafimy o tym zapomnieć i tego sobie wybaczyć.

        I dzieje się też tak, że nawet gdy już przeprosimy osobę, którą skrzywdziliśmy i ona nam wybaczyła, wciąż nie potrafimy tego wybaczyć sami sobie. Rozpamiętujemy sprawę. Niesiemy ją w sobie, pomimo upływu czasu wciąż w nas jest i się nią zadręczamy. Znam ludzi, którzy latami nie potrafią sobie wybaczyć. Chodzą i się obwiniają. Tak można, jasne, ale często to kompletnie niczemu nie służy. Osłabia naszą wiarę w siebie, naszą siłę wewnętrzną, nasze poczucie własnej wartości.

        🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

        Naucz się sobie wybaczyć

        Warto umieć powiedzieć sobie, że to, co wtedy (kiedyś) zrobiliśmy względem innej osoby, nawet jeśli było naprawdę marne i słabe, było maksymalnie tym, na co nas w danym momencie życia było stać.

        Bo gdybyśmy wtedy mogli zachować się inaczej, lepiej, bardziej godnie i po ludzku, to z pewnością byśmy się tak zachowali. Więc, niezależnie od tego, jak beznadziejne było nasze zachowanie, było naszym maksymalnym w tamtej sytuacji i w tamtym czasie.

        Czasem jest też tak, że to, co zrobiliśmy drugiej osobie, jest w naszej ocenie tak duże, że idziemy do skrzywdzonej osoby i jej o tym mówimy. Warto odpowiedzieć sobie wtedy na pytanie, po co to chcemy uczynić. Czasami takie wyznanie jest po prostu nikomu niepotrzebne. Może być wręcz sposobem przeniesienia ciężaru na tę inną osobę. Wtedy też warto, zamiast tego, umieć sobie po prostu wybaczyć. Bez dzielenia się tym z osobą, którą skrzywdziliśmy.

        Rozpamiętywanie błędów

        Pamiętam dobrze jedną moją klientkę Kasię, uczestniczkę warsztatów „Znajdź swoją wewnętrzną siłę”. Kasia wiele lat wcześniej, w firmowej kuchni, niepochlebnie wypowiadała się na temat swojej koleżanki z pracy. I dopiero po dobrych kilku minutach zorientowała się, że koleżanka stoi nieopodal i wszystko słyszy.

        Zrobiło jej się bardzo głupio. Zebrała się w sobie, przeprosiła koleżankę. Otrzymała odpowiedź, że „ok”, że „nie ma sprawy”. Przeproszona koleżanka jej wybaczyła. Jednak Kasia przez lata nie potrafiła wybaczyć sama sobie swojego zachowania. Wstyd i udręczenie tamtym zdarzeniem niosła w sobie aż do czasu naszego spotkania na szkoleniu. Pomimo upływu lat wspomnienie było wciąż bardzo żywe. Jej opowieść była pełna emocji – wstydu, zażenowania, zawstydzenia. Wtedy też, na szkoleniu, Kasia zrobiła ćwiczenie, które pomogło jej rozstać się w tym wspomnieniem i je sobie wybaczyć.

        Jak sobie wybaczyć? Wykonaj ćwiczenie

        Poniżej znajdziesz ćwiczenie, które robię podczas szkolenia i które wykonała Kasia. Jeśli chcesz nauczyć się sobie wybaczać, wykonaj je i i sprawdź osobiście, jak działa.

        Oto instrukcja:

        1. Weź kartkę papieru i zapisz na niej trzy rzeczy, które Ci ciążą, z których nie jesteś dumny. Jakieś świństwa, które zrobiłeś innym i których nie potrafisz sobie wybaczyć.
        2. Jeśli już je zapisałeś, przeczytaj kilka razy to, co zapisałeś na kartce. Popatrz na nie z należytą zadumą i refleksją w sercu, z uczuciami wybaczenia, rozstania, akceptacji.
        3. Gdy będziesz już gotowy, by się z nimi rozstać i je sobie wybaczyć, złóż tę kartkę kilka razy, następnie połóż ją sobie na sercu i na głos powiedz do siebie: „mogę to sobie wybaczyć”.
        4. Stań teraz z tą złożoną kartką przed lustrem, spójrz sobie w oczy, i raz jeszcze, na głos, powiedz do siebie: „możesz to sobie wybaczyć”
        5. Gdy to zrobisz, porwij tę kartkę i wyrzuć, spal, zniszcz w najlepszy dla siebie sposób.

        Jeśli zrobisz to ćwiczenie, wykonasz ważny krok w stronę wybaczania sobie. Zobaczysz i doświadczysz, jakie to ćwiczenie będzie dla Ciebie, jak je odbierzesz, co poczujesz, co to będzie dla Ciebie za przeżycie.

        Czasem może też pojawić się wątpliwość, czy jeżeli robię innym świństwa, a potem „sprawnie” sobie wybaczam, czy nie stanę się kimś nieczułym, niewrażliwym, kto bezrefleksyjnie krzywdzi innych.

        Na szczęście tak to nie działa. Jeżeli jesteś osobą, która wie, jak to jest dręczyć się latami, z powodu tego, że zrobiłeś komuś przykrość, że kogoś zraniłeś, Twoja wrażliwość i samoświadomość jest duża, a umiejętność wybaczania sobie będzie Ci pomocna w relacji nie z innymi, a z samym sobą.

        NEWSLETTER

        BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

        Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

          • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

          asertywny rodzic

          W rozmowach z partnerem, przyjaciółmi, współpracownikami, szukamy argumentów do prowadzenia dojrzałych, merytorycznych dyskusji. A jak to jest w rozmowach z dziećmi? Nie zawsze starcza nam cierpliwości.

          Każdy z rodziców przyzna, że miewa w relacjach z dziećmi sytuacje, gdy jest przekonany, że my, dorośli, wiemy, co dla naszych dzieci najlepsze.

          W rezultacie, w spornych rozmowach, forsuje własne zdanie i ucina szybko „zbędne” dyskusje lub, gdy w rozmowie z dziećmi czuje się bezsilny, dla świętego spokoju daje za wygraną, odpuszcza i zgadza się na wszystko.

          Tak więc, podsumowując, w roli rodzica przerzucamy się często pomiędzy agresją i uległością, a towarzyszące nam uczucia to na zmianę złość i bezsilność.

          Jak więc pozostawać w dobrej relacji, mieć uważność na siebie, swoje potrzeby, szanując równocześnie potrzeby dziecka?

          Jak zachowa się asertywny rodzic?

          Odnieśmy się od koncepcji Marshall’a B. Rosenberga, twórcy nurtu Porozumienia Bez Przemocy (NVC). Postawił on słuszną tezę, że my, ludzie (bez względu na wiek), nigdy nie działamy przeciwko innym, lecz w imię zaspokojenia swoich własnych POTRZEB. Rosenberg wyjaśnia, że za każdym zachowaniem stoi jakaś istotna dla danej osoby potrzeba. Umiejętność słuchania i „przetłumaczenia” zachowań danej osoby na język potrzeb to szansa na odkrycie zupełnie nowej płaszczyzny porozumienia. Nie tylko z własnymi z dziećmi.

          O co chodzi w praktyce?

          Weźmy za przykład sytuację, w której znalazł się zapewne każdy rodzic. Jest środek tygodnia, popołudnie. Twoje dziecko skończyło już zajęcia w szkole. Przed nim jeszcze zadania domowe, może lektura do czytania, bądź też przygotowanie do klasówki. Zwyczajna szkolna codzienność. Twoje dziecko przychodzi do Ciebie i pada znamienne pytanie: „Mamo, czy mogę pograć godzinkę?” Ty wiesz, że priorytetem są zadania domowe. Wiesz też, że nigdy nie kończy się na godzinie. Zaczyna się więc między Wami słowna przepychanka. Odmawiasz, dziecko ponownie prosi: „ale tylko godzinkę”, „jeszcze zdążę z lekcjami”. Ty z rosnącą irytacją negocjujesz: „może później”, „może jutro”. Dziecko wykłada na stół najsilniejsze argumenty: „ale wszyscy umówili się teraz. Piotrek będzie grał, Kacper też, a mnie nie będzie!” Ty, przytłoczony dyskusją, albo ustępujesz, czując wyrzuty sumienia. Albo, mając dość słownych utarczek, podnosisz głos i używasz przewagi bycia rodzicem i mówisz: „Nie obchodzi mnie Piotrek, czy Kacper! Bierz się za lekcje w tej chwili!”. Na tym najczęściej się nie kończy – zaczynają się łzy, awantura. Dziecko naburmuszone odrabia lekcje w żółwim tempie, a Ty masz wszystkiego dość.

          Kto wygrał a kto przegrał?

          Pozostajecie po dwóch stronach barykady. Dziecko ma poczucie krzywdy i niezrozumienia, ty podobnie, tak naprawdę więc każda ze stron przegrała.

          Przyjrzyjmy się teraz tej sytuacji z perspektywy komunikacji opartej na porozumieniu bez przemocy. Zacznijmy od przeanalizowania potrzeb każdej ze stron.

          Jakie były potrzeby Rodzica w sytuacji nakazu odrobienia lekcji?

          Opieka, dobre oceny, przygotowanie do lekcji. Może też forma odpoczynku inna niż komputer. Zatem można powiedzieć w skrócie: odpowiedzialność, bezpieczeństwo, sumienność.

          Jakie potrzeby miało Dziecko, gdy chciało pograć, zanim zacznie odrabiać lekcje?

          Samostanowienie, decydowanie o sobie, radość, zabawa, przyjemność.

          Gdy nasze dziecko się buntuje, złości, jest „nieposłuszne”, mamy pokusę myślenia, że robi to celowo, przeciwko nam, chce nam zrobić na złość. Odbieramy to zachowanie personalnie i jako skierowane przeciwko nam. Tymczasem porozumienie bez przemocy uczy nas, że cokolwiek robi drugi człowiek, robi to po to, by zaspokoić swoje potrzeby. W takiej sytuacji warto więc uświadomić sobie, że bunt jest wyrazem braku zaspokojenia potrzeb. Nie działaniem przeciwko rodzicowi.

          Co oznacza to dla nas, jako rodziców?

          Jak podejdzie do tego asertywny rodzic?

          Podejmując decyzje i dokonując wyborów, warto szukać takich płaszczyzn porozumienia, które pozwolą nam realizować nasze potrzeby z równoprawnym uwzględnieniem potrzeb drugiej strony, w tej sytuacji naszego dziecka.

          Pamiętajmy! Dziecko ma swoje potrzeby i uczucia i podobnie jak my, chce by były one zaspakajane i brane pod uwagę.

          Pamiętaj też, że rozwiązania siłowe zawsze budzą opór. Jeśli chcesz osiągnąć jakiś cel – chcesz by dziecko robiło czegoś mniej lub więcej, szukaj takiej drogi komunikacji, takich sposobów porozumienia, które doprowadzą do tego celu, z uwzględnieniem każdej ze stron. Nie musisz odpuszczać tego, co dla ciebie ważne. Szukaj tylko skutecznych dróg, które do tego celu doprowadzą. Bądź uważny, czy to, co robisz, działa.

          Zwracaj też uwagę, jakie koszty niesie ze sobą Twój sposób osiągania celu. Można bowiem „zafiksować się” tak mocno na celu np. na odrobionych lekcjach, że razi to nieodwracalnie w nasze relacje z dzieckiem i obopólny szacunek.

          Punktem wyjścia jest więc także uznanie wolnej woli drugiego człowieka, także gdy jest nim dziecko. Gdy to zrobimy, łatwiej jest nam przyznać mu prawo do decydowania, do posiadania własnej racji, do własnego punktu widzenia. Prawo do bycia autonomicznym. Od uświadomienia sobie tego faktu zaczyna się szansa na dobrą relację, dialog, szukanie rozwiązań i porozumienie.

          Dlaczego warto o to wszystko zadbać?

          Dlaczego warto być mądrze asertywnym?

          Wróćmy do naszego przykładu.

          Jak zatem to popołudnie po szkolnych zajęciach mogłoby wyglądać, gdyby rodzic podszedł do sytuacji od strony nazwania potrzeb własnych i dziecka? Być może w chwili, gdy dziecko poprosi o możliwość gry na komputerze, zanim odrobi lekcje, zamiast od razu się poddawać lub wpadać w złość – zareagowałby w taki sposób: „Kochanie, słyszę, że chcesz teraz spotkać się na wspólną grę z kolegami i miło spędzić czas. Z drugiej strony dla mnie ważne jest odpowiedzialne podejście do obowiązków szkolnych i systematyczność. Wieczorem będziesz mieć już za mało energii, by skupić się na zadaniach. Co w związku z tym ty proponujesz, by osiągnąć satysfakcję dla każdego z nas?”

          Pewnie w pierwszym odruchu mówicie sobie „u mnie to nie zadziała„. Spokojnie, porozumienie bez przemocy to umiejętność, zatem warto się go nauczyć i ćwiczyć. Być może Wasza domowa komunikacja będzie wymagała prób i powtórek. Jak z każdą nową umiejętnością, to naturalne.

          Zapewniam Cię – dzieci, które traktujemy poważnie, które widzą, że rodzic dostrzega i szanuje ich uczucia, dużo chętniej współpracują. Pytane o to, czego chcą, chętnie udzielają odpowiedzi i wskazówek na temat własnych potrzeb. A jeśli systematycznie stosujemy te zasady w kontaktach rodzinnych, najmłodsi szybko je przyswajają. Język porozumienia stosują następnie w komunikacji z rodzicami i rówieśnikami.

          Asertywny rodzic to asertywne dziecko

          Tak więc pamiętaj, że dajesz przykład! I miej świadomość, że wychowanie to nie tylko to, co przekazujesz swojemu dziecku słowami. Dzieci to najlepsi obserwatorzy, obserwują zachowania rodziców i z tego się uczą. Asertywny rodzic zamiast wygłaszać wykłady o odpowiedzialności, o zdrowym spędzaniu wolnego czasu, czy nawet o tym jak żyć, postępuje we właściwy sposób, a dzieci się tego uczą poprzez obserwację.

          Podczas kolejnej domowej sprzeczki spróbuj zastosować się do zasad porozumienia bez przemocy. Nazwij (wystarczy w myślach) swoje potrzeby, nazwij potrzeby swojego dziecka. Sprawdź, co dobrze działa i stosuj najlepsze rozwiązania. A dodatkowo, świeć dobrym przykładem 😉

          NEWSLETTER

          BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

          Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

            • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

            żal i uraza

            Negatywne doświadczenia, takie jak żal i uraza do kogoś, mogą nas trzymać w swoim uścisku latami. A że żal i urazę karmimy swoimi myślami, mogą one nam zabierać energię i radość życia, przesłaniać to, co obecne i czego dobrego doświadczamy na co dzień.

            Nawet gdy ktoś bliski nam radzi „Odpuść, wybacz, zapomnij!”, możemy reagować irytacją, zasłaniamy się tym, że inni nas nie rozumieją.

            🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

            I pomimo, że płacimy cenę za chowanie urazów, potrafimy się na stałe „rozgościć” w przeszłych wydarzeniach i patrzeniu na kogoś przez pryzmat tego, co wydarzyło się w przeszłości.

            Dlaczego w życiu warto umieć wybaczać? Bo wybacza się sobie i innym. Wybacza się, zwróć uwagę, także dla siebie, z myślą o sobie i dla swojej energii i jakości życia.

            Długoletni żal i uraza

            Rozmowę o tym, czym są długoletni żal i uraza oraz o roli wybaczania, miałam okazję prowadzić niedawno podczas sesji coachingowej z Anną, moją klientką. Anna to dojrzała kobieta, po 50-tce, w czasie sesji rozmawiłyśmy o jej relacji z mężem.

            Zwróciło moją uwagę, że Anna dość wytrwale pomijała w swoich relacjach to, jak układa jej się obecnie w związku z mężem, a nawiązywała do pewnego zdarzania sprzed ok. 20 lat (tak, dwudziestu!).

            Jej mąż w tamtym czasie bardzo ciężko i niespodziewanie zachorował na serce. Wylądował w szpitalu. Po pierwszych dniach zainteresowania i odwiedzin bliskich i znajomych, w szpitalu pojawiało się ich coraz mniej. Za to moja Klientka trwała przy mężu, jak w małżeńskiej przysiędze „na dobre i złe”. Odwiedzała go, opiekowała się nim, dodawała otuchy, dotrzymywała towarzystwa.

            Historia choroby zakończyła się po kilku tygodniach szczęśliwie, mąż stanął na nogi, wrócił do domu, z czasem do pracy. Można by powiedzieć, że wszystko wróciło do normy.

            Błędne koło

            Gdzie więc jest w tej historiii „ale”?

            W czasie naszej rozmowy, Anna, opowiadając o tych zdarzeniach sprzed lat, była naprawdę rozgoryczona. „Wyobraża to Pani sobie?!?”– pytała mnie retorycznie podniesionym głosem – „Tyle tygodni byłam przy nim wtedy w szpitalu, a on nigdy mi za to nawet nie podziękował!”

            „Tak, jakby to było takie oczywiste”– kontynuowała – „A przecież nie było! Wymagało ode mnie wyrzeczeń, było mi naprawdę ciężko. Też potrzebowałam wsparcia. Chociaż proste „Dziękuję” mi się należało…” – zakończyła z żalem w głosie.

            Moja Klientka nigdy nie zdecydowała się na rozmowę o tamtych zdarzeniach z mężem. Towarzyszyło jej przekonanie, że po 20 latach, nawet gdyby powiedziała mu o swoich uczuciach, to nic już by to nie zmieniło. Nie potrafiła mu wybaczyć tego braku „dziękuję”. I tak relację tej kobiety z mężem od wielu lat przepełniały żal i chowana w sercu uraza.

            A dawny żal i uraza powodowały w niej złość, złość przekładała się na sposób, w jaki rozmawiała z mężem, nie dostrzegając pozytywnych oznak jego obecnej miłości, troski i wkładu w małżeństwo.

            Trzymanie się negatywnych doświadczeń

            Skoro chowanie urazy i żal negatywnie wpływają na nas samych, to jak to się dzieje, że możemy przeszłe zdarzenia rozpamiętywać przez 20 lat?

            To wynik tego, że utknęliśmy gdzieś emocjonalnie. Coś, co wydarzyło się w przeszłości, było dla nas tak silnym przeżyciem, że emocje z tego zdarzenia zabraliśmy ze sobą, „zaczepiły się” one w nas i niesiemy je przez obecne życie.

            Jak sobie pomóc? Co zrobić, by wybaczyć, zamknąć przeszłość i uwolnić energię?

            Zostaw przeszłość za sobą

            Wyobraź sobie, że Twoje życie to droga. Niech będzie długa, piaszczysta, widzisz ją w środku ciepłego, słonecznego lata. Na poboczach tej drogi (życia) rosną polne kwiaty (głównie rumianki i niebieskie chabry), trochę chwasty i nierównej wysokości trawa. Idziesz z plecakiem na plecach, w którym mieścisz bagaż swoich doświadczeń.

            Sprawdź, co w tym plecaku dokładnie niesiesz. Jakie zdarzenia, emocje, przeżycia. Ile doświadczeń, wniosków i mądrości? Ile urazów, przykrości, cierpień?

            I gdy je wszystkie przeglądasz, sprawdź, co naprawdę chcesz nieść dalej ze sobą, a co zdecydujesz się zostawić. Które sprawy z przeszłości chcesz zostawić w przeszłości? Jakie uczucia? Które emocje? Które lekcje i doświadczenia?

            Zamiast nieść je wszystkie na plecach, możesz dokonać wyboru. Możesz świadomie część z nich zostawić tam, gdzie się wydarzyły, gdzie jest ich miejsce.

            Anna, moja klientka, po rozmowach ze mną, w końcu wybaczyła swojemu mężowi tamte zdarzenia i zamknęła przeszłość. Zabrała refleksję, naukę, wnioski. To pozwoliło jej spojrzeć szerzej na ich relację i rolę męża w rodzinie przez te wszystkie lata. Dostrzegła, jakim był ojcem. Jak dbał o nich, zabierał dzieci na wakacje, gotował obiady, wspierał. Anna uświadomiła sobie, że nie wprost, przez słowo „dziękuję”, ale przez wiele swoich uczynków, okazał wdzięczność żonie i oddanie rodzinie. Było to dla niej bardzo uwalniające.

            Temat wybaczania jest ważny. Uczymy się wybaczać podczas warsztatów rozwoju osobistego „Znajdź swoją wewnętrzną siłę”. Jeśli czujesz, że chciałbyś umieć wybaczać, zostawić przeszłość za sobą, przerobić urazy z przeszłości, warsztaty będą pomocne. Polecam.

            NEWSLETTER

            Podobał Ci się artykuł? Zostaw swój e-mail, dostaniesz informacje o następnych. 🙂

              • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

              przypowieść

              Dziś zapraszam Cię do poznania historii o pękniętym dzbanie. To historia o naszych wadach, ułomnościach, postrzeganiu siebie oraz swoich mocnych-słabych stron.

              Otóż, pewna stara chińska kobieta miała dwa wielkie dzbany na wodę. Chodząc po wodę, nosiła je codziennie na drążkach powieszonych na swoich ramionach. Jeden z dzbanów miał pęknięcie, natomiast drugi był bez wady i zawsze utrzymywał pełną ilość wody.

              Po długiej drodze od rzeki do domu jeden z dzbanów był zawsze do połowy pusty. Trwało to aż dwa lata, a stara kobieta, nic nie zmieniając, wciąż przynosiła do domu tylko jeden dzban pełen wody.

              🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

              Dobry dzban był oczywiście dumny ze swojej kondycji. Cieszył się tym, przy każdej okazji o tym przypominał i podkreślał, jaki jest doskonały. Natomiast biedny, pęknięty dzban bardzo się wstydził swojej niedoskonałości i bardzo go to trapiło, że potrafił wykonywać tylko połowę tego, do czego był przeznaczony.

              W końcu, pewnego upalnego dnia, po kolejnej podróży, z której przyniósł zaledwie połowę wody, powiedział do kobiety: -„Bardzo się wstydzę za swoją usterkę. Wiem, że jestem mało przydatny, niepraktyczny, że gubię tak wiele wody.”

              Warsztat rozwoju osobistego

              Stara kobieta tylko się uśmiechnęła, a następnie życzliwym tonem powiedziała: „Owszem, jesteś lekko pęknięty. Czy jednak nie zauważyłeś, że na twojej stronie drogi kwitną kwiaty a na drugiej nie? Zasiałam na twojej stronie nasionka, ponieważ wiedziałam o twoim pęknięciu i w ten sposób za każdym razem, gdy wracamy do domu, podlewasz je. Przez całe dwa lata mogłam zrywać te piękne kwiaty i przyozdabiać nimi stół. Gdybyś nie był takim, jakim jesteś, to piękno by nie istniało i nie zdobiło naszego domu.”

              Przypowieść z morałem

              Jakie refleksje może wzbudzać ta historia? Możemy na nią spojrzeć z dwóch stron. Po pierwsze, od strony myślenia o sobie.

              Gdy myślisz o swoich cechach charakteru, o swoim wyglądzie, o tym, co potrafisz, a czego nie – co wtedy myślisz? Gdybyś mógł złapać, zapisać myśli na swój temat – jakie by one były? Jak siebie oceniasz? Czy umiesz dostrzegać w sobie dobre strony i doceniać korzyści z tego, kim jesteś i jaki jesteś? Co dobrego jest w Twoich „pęknięciach”? Być może w pierwszej chwili pomyślisz, że nic. Warto jednak poszukać, docenić, odpowiedzieć sobie. Stawiam taką tezę, że jest wiele pozytywnego za tym, jacy jesteśmy, kim jesteśmy i co dobrego możemy dawać innym.

              Drugim, równie wartościowym wnioskiem z tej pięknej przypowieści jest część o tym, jak patrzymy na innych. Czy potrafimy dostrzegać w innych pozytywne strony ich cech? Czy potrafimy doceniać i „wyciągać” to, co w nich dobrego?

              Może znasz takich ludzi, spotykasz ich, żyjesz lub pracujesz z nimi, takich „pozytywnych”, którzy potrafią zawsze znaleźć dobre strony w innym człowieku. Umiejętności dostrzegania dobrych stron w innych warto się uczyć. To wzbogaca nasze relacje, ale także mocno wzbogaca nas…

              A więc na koniec – co chcesz zapamiętać z tej historii dla siebie? Co dobrego możesz teraz, w tej chwili, na zakończenie czytania, powiedzieć sobie cennego. Jak cecha charakteru, za którą u siebie nie przepadasz, może służyć lub już służy innym?

              Życzę Ci z całego serca wartościowych odkryć 🙂

              NEWSLETTER

              BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

              Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

                • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

                zostawić przeszłość

                Czy potrafisz zostawić przeszłość, przeszłe zdarzenia, dawne urazy, żal, za sobą? Czy może nosisz w sobie to, co było kiedyś i jest w Tobie wciąż żywe?

                Ktoś Cię zawiódł, bo zrobił coś, co uważałeś za złamanie zasad i nie potrafisz zapomnieć? Ktoś powiedział Ci coś, co zraniło Cię do głębi i na zawsze wpłynęło na Twój, pełen żalu, stosunek do tej osoby?

                🎥 Wyłącznie na moim kanale na YouTube wykonasz ćwiczenie, które pozwoli Ci zostawić przeszłość za sobą. Kliknij poniżej!

                Chociaż to niełatwe, a czasem niezmiernie trudne, warto umieć zostawiać przeszłość za sobą. Mam dziś dla Ciebie bajkę filozoficzną i ciekawa jestem, do jakich refleksji Cię ona skłoni. Weź z niej mądrość dla siebie i pomyśl, jak chcesz, by ta historia wpłynęła na Twoje życie…

                Jak zostawić przeszłość za sobą?

                Dwóch mnichów zen sposobiło się do przejścia rzeki w bród. Nadeszła też wtedy nad rzekę młoda, piękna dziewczyna. Ona również pragnęła przeprawić się na drugą stronę, lecz przerażał ją gwałtowny nurt.

                Jeden z mnichów wziął ją z uśmiechem na swoje ramiona i z dużą łatwością przeniósł na drugi brzeg rzeki. Dziewczyna podziękowała i poszła w swoją stronę.

                Jego towarzysz, zobaczywszy, co zrobił mnich, zawrzał gniewem i zawołał wzburzony: „Cóż uczyniłeś!? Mnichowi nie wolno przecież dotknąć ciała kobiety!…”

                I dalej, przez całą drogę, gdy szli razem, nie rozluźnił zaciśniętych z gniewu zębów. Dwie godziny później, kiedy dochodzili już do klasztoru, oznajmił głosem pełnym wyrzutu, że o tym, co się stało, powiadomi w klasztorze ich mistrza.

                „To, co zrobiłeś, jest zawstydzające i zabronione przez regułę naszego klasztoru!” – wyjaśniał dalej współtowarzyszowi podróży.

                Wielce to zadziwiło tego drugiego. Po chwili ciszy i zastanowienia, zapytał z nutą zdumienia w głosie:

                „Co jest zadziwiające? Co jest zabronione?”

                „Jak to?!? Zapomniałeś już, co karygodnego zrobiłeś? Już tego nie pamiętasz? Przecież chwilę temu niosłeś na swoich ramionach piękną dziewczynę!” – grzmiał.

                „A, o to ci chodzi…” – rzekł z uśmiechem pierwszy z mnichów i dodał– „To prawda, że ją niosłem. Ale upłynęły już dwie godziny, odkąd ja zostawiłem ją na drugim brzegu. Ty tymczasem, mój bracie, nadal wytrwale ją niesiesz na swoich plecach!…”

                Jeśli coś Cię w życiu zgorszyło, zraniło, zasmuciło, nie nieś całego bagażu tego zdarzenia ze sobą przez dalsze życie. Zostaw to na poboczu swojej drogi życia wszystko, co może na mim pozostać. Wystarczy, że w dalszą podróż zabierzesz jedynie esencję tego doświadczenia – naukę z niego płynącą, życiową lekcję, mądrość, które przydadzą Ci się dalej w życiu.

                NEWSLETTER

                Chcesz być na bieżąco i otrzymywać powiadomienia o nowych, inspirujących artykułach, nadchodzących kursach i ciekawostkach rozwojowych? Zapisz się do newslettera:

                  • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

                  matryca relacji

                  Na początek mamy dla Ciebie pytanie: W jaki sposób reagujesz, gdy spotykają Cię w życiu problemy, wydarzenia, na które się nie zgadzasz, rzeczy, które Cię zaskoczyły?

                  Czy napotykając problem przeżywasz zdarzenie raz za razem, nie potrafiąc skupić się na niczym innym? A może szukasz winnych, obwiniasz siebie, lub od razu zabierasz się do działania, by rozwiązać problem?

                  Aby uświadomić sobie, jak zazwyczaj działasz, pomyśl o ostatnim takim zdarzeniu. Być może było to jakieś głębokie rozczarowanie w pracy, a może trudne wydarzenie z życia osobistego – związane z partnerem, dzieckiem, rodzicem lub znajomymi? Przerwij teraz na chwilę czytanie, weź kartkę (lub notes) i długopis i zapisz krótko, czego dotyczy Twoja obecna sytuacja problemowa. Na końcu artykułu czeka na Ciebie ćwiczenie, dzięki któremu będziesz mieć okazję przyjrzeć się swojej sytuacji problemowej w inny, nowy sposób.

                  Alan Seale w swojej książce „Transformująca obecność” prezentuje matrycę relacji, pokazując, na jakim poziomie większość z nas angażuje się w trudną i problemową dla nas życiową sytuację.

                  Otóż, według jego podejścia, matryca relacji obejmuje cztery sposoby zaangażowania w problem:

                  1. Dramat
                  2. Sytuacja
                  3. Wybór
                  4. Możliwości

                  „Jak to możliwe?” – poziom Dramatu

                  Najbardziej na powierzchni w podejściu jest poziom Dramatu, czyli reakcja emocjonalna. Na tym poziomie pojawia się zaskoczenie i myśli w stylu: „Jak to możliwe, że mnie to spotkało?”, „To niemożliwe, że tak się stało!”.

                  Na tym poziomie dosyć szybko przechodzimy do szukania winnego, pytając siebie: „Czyja to wina?”, „Jak on mógł mi to zrobić?”, „Kto zawinił tej sytuacji?”

                  Ten etap przez chwilę może być nam przydatny, bowiem skupiając się na emocjach pozwalamy sobie, by zeszło z nas pierwsze napięcie. Jednakże, zbyt długie przebywanie w Dramacie (chociażby przez wielokrotne opowiadanie tej samej historii komuś bliskiemu) to głównie pułapka dla nas samych. Tracimy energię na tkwienie w emocjach. To zabiera nam siłę, czas i koncentrację.

                  „Jak temu zaradzić?” – poziom Sytuacji

                  Kolejny etap zaangażowania w sytuację problemową to wg autora poziom Sytuacji. Gdy uda nam się w niego wkroczyć, emocje zastępuje analiza tego, co się wydarzyło i poszukiwanie rozwiązań.

                  Na tym etapie zadajemy sobie pytanie: „Jak temu zaradzić”, lub czasem: „Jak temu zaradzić najszybciej, by świat zewnętrzny nie dowiedział się, co się wydarzyło?” Zapraszam Cię, byś znów zrobił przerwę w czytaniu i zapisał odpowiedzi na pytanie: „Jak mogę temu teraz zaradzić?”

                  Będąc na poziomie Sytuacji chcemy spowodować, by znowu było „dobrze”, „normalnie”. Chcemy „załatwić sprawę” i o niej zapomnieć.

                  Jeśli w trudnej (lub bardzo dla siebie trudnej) sytuacji pozostaniesz na poziomach Dramatu i Sytuacji, niewiele się z tego nauczysz. Na tych poziomach nie dostrzegamy jasno tego, co się naprawdę wydarzyło. Co więcej, istnieje prawdopodobieństwo, że podobna sytuacja znowu się pojawi, ponieważ rzeczywisty PROBLEM leżący u jej podstawy (przesłanie płynące z tej sytuacji) pozostaje niedostrzeżony.

                  W naszym społeczeństwie poziom Sytuacji bywa często ostatnim poziomem, do jakiego docieramy. Jesteśmy świetnie wyszkoleni w poszukiwaniu winnych za to, co się stało lub w byciu „rozwiązywaczami” problemów. To ustawia nas w pozycji, w której różne rzeczy w życiu nam „się wydarzają” i musimy sobie z nimi jakoś radzić.

                  „Jaką rolę wybieram w tej sytuacji?” – poziom Wyboru

                  Warto przekroczyć kolejny próg zaangażowania w problem, który pojawił się w Twoim życiu i przejść na poziom Wyboru.

                  Wyjdź z inspirującego założenia, że „Problem nie jest czymś, co należy od razu rozwiązać. To wiadomość, której należy wysłuchać”.

                  Na tym poziomie zaangażowania nie chodzi bynajmniej o wybór sposobu, jak naprawić daną sytuację. Ten poziom zachęca nas do podjęcia świadomego wyboru odnośnie tego, kim chcemy być w tej sytuacji. To pytanie o wybór roli i postawy względem zdarzenia.

                  By dać sobie szansę obecności na tym poziomie, odpowiadamy na pytania:

                  „Jaką rolę chcę przyjąć w tej sytuacji?”

                  „Jaką rolę odegrałem w tej sytuacji?”

                  „Jak zamierzam się teraz zaangażować w tę sytuację?”

                  Ten etap uświadamia nam, że choć nie możemy już zmienić tego, co się wydarzyło, mamy wpływ na to, kim będziemy w tych okolicznościach. To ogromny krok w stronę odpowiedzialności za siebie, swoje wybory i działania. By zaangażować się i współtworzyć z życiem, a nie pozwalać, by życie nam „się zdarzało”.

                  „Co chce się wydarzyć?” – poziom Możliwości

                  Analiza zdarzenia na poziomie Możliwości otwiera nas na zmianę i niepowtarzalny rozwój.

                  Na tym poziomie najmocniejsze pytanie brzmi: „Co chce się wydarzyć?”

                  Przyjmujemy tu do wiadomości, że sytuacja zdarzyła się z jakiegoś powodu, nawet, jeżeli jeszcze nie rozumiemy, z jakiego. Uznajemy, że trudna i problemowa sytuacja próbuje nam coś powiedzieć i przekazać ważną wiadomość.

                  Im większy Dramat tym większe Możliwości.

                  Bo dramat jest jak dzwonek, który alarmuje nas, że COŚ CHCE SIĘ ZMIENIĆ.

                  I tak, jeżeli Twoje zaangażowanie dochodzi jedynie do poziomu Dramatu i Sytuacji, złapiesz się w końcu na tym, że tkwisz tylko w bieżącym gaszeniu pożarów. Będziesz czuć, że żyjesz od jednego kryzysu do kolejnego. Twoje życie to będzie akcja – reakcja, do czasu, aż opadniesz z sił.

                  Jeśli jednak zaangażujesz się w swoje życie na poziomie Wyboru i Możliwości – zobaczysz, że odzyskując kontrolę odzyskasz też energię. To Ty będziesz wybierać, kim chcesz być w danej sytuacji, a pytanie „Co chce się wydarzyć” otworzy Cię na przeogromny rozwój.

                  Jak wdrożyć w codzienne życie 4 poziomy zaangażowania?

                  W kontekście trudnej sytuacji, którą zapisałeś i na przykładzie której przetestujesz podejście na 4 poziomach zaangażowania, przejdź w skupieniu przez kolejne etapy, odpowiadając na pytania z każdego poziomu:

                  1. Dramatu: Czyja to wina? Kto powinien za to odpowiedzieć? Dlaczego mnie to spotkało?
                  2. Sytuacji: Jak mogę to naprawić najszybciej, jak to możliwe?
                  3. Wyboru: Jaką wybieram rolę w tej sytuacji? Jaką wybieram postawę wobec tej sytuacji?
                  4. Możliwości: Co chce się wydarzyć? Co chce się poprzez to ujawnić? Co próbuje się zmienić? Jaki przełom próbuje się wydarzyć? Jakie pojawiają się tu możliwości?

                  Teraz, gdy doszedłeś do poziomu Możliwości, przejdź raz jeszcze „w górę”, dopisując kolejno nowe odpowiedzi na pytania:

                  1. A więc, co chce się wydarzyć?
                  2. Do bycia kim mnie to zaprasza?
                  3. Do zrobienia czego mnie to zaprasza?
                  4. Kto jest winny?

                  Matryca relacji jest prosta, lecz naprawdę potężna i rozwijająca. Wydarzyła się w Twoim życiu tragedia? Nie poprzestawaj na obwinianiu i szukaniu rozwiązania. Przyjmij przesłanie- mądrą lekcję płynącą z tego zdarzenia, by w przyszłości uniknąć powtórzeń.

                  NEWSLETTER

                  BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

                  Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

                    • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

                    jak reagujesz w sytuacji stresowej

                    W literaturze dotyczącej zdrowia i psychologii znaleźć możemy różne informacje o tym, jak my, ludzie, reagujemy w sytuacji stresowej.

                    W sytuacji takiej uciekamy się do stylów zachowań, które można usystematyzować w następujący sposób:

                    • styl skoncentrowany na zadaniu
                    • styl skoncentrowany na emocjach
                    • styl skoncentrowany na unikaniu

                    Styl skoncentrowany na zadaniu

                    Styl taki stosuje osoba, która w sytuacji stresowej skupia się na problemie i szybko zabiera się za jego rozwiązanie, lub usuwanie jego przyczyn. To styl skupiony na konstruktywnym działaniu i poszukiwaniu sposobów wpływu na rzeczywistość.

                    Wiele lat temu, w grudniowe popołudnie, sąsiadka zauważyła, że w moim domu, w którym pogaszone są wszystkie światła, widać było błyski latarek.

                    Natychmiast oceniła, że to włamywacze, zadzwoniła do mnie, by mnie o tym fakcie poinformować, a następnie chwyciła za szczotkę z długim kijem i ruszyła przegonić złodziei.

                    Historia skończyła się o tyle dobrze, że przestępcy uciekli wcześniej i nie zrobili jej krzywdy.

                    To idealny przykład zachowania w stresie, skoncentrowanego na działaniach.

                    Styl skoncentrowany na emocjach

                    Styl ten oznacza, że w sytuacji stresowej osoba doświadczająca napięcia, przede wszystkim skupia się na przeżywaniu tego, czego doświadcza i próbach rozładowania swoich emocji.

                    Osoba, która przeżywa stres w taki sposób w głowie, wielokrotnie prowadzi dialog wewnętrzny, pisze scenariusze, co zrobi lub powie, jeśli sytuacja dotyczyła osób trzecich lub rozpamiętuje w kółko to, co się stało.

                    Styl skoncentrowany na unikaniu

                    W stylu skoncentrowanym na unikaniu albo angażujemy się w czynności zastępcze albo uciekamy w poszukiwanie kontaktów towarzyskich. Pojawiają się tu np. sprzątanie, seriale, ale też długie rozmowy telefoniczne.

                    Nasuwa się pytanie, który styl jest najlepszy? Część koncepcji na ten temat wskazuje koncentrację na zadaniu, jako najbardziej pożądaną. Warto jednak na style spojrzeć także inaczej, przez pryzmat tego, że radzenie sobie w sytuacji stresowej może być kilkuetapowe i że dany styl, w danym momencie, może być po prostu adekwatny do bieżącej chwili.

                    Za przykład niech nam posłuży moja osobista historia, bardzo stresującej dla mnie, wpadki zawodowej. Jakiś czas temu, w sobotni poranek, tuż przed rozpoczęciem warsztatów, zadzwoniła do mnie, z zupełnie innego miasta, moja klientka. Zdziwionym głosem zapytała, gdzie jestem, bo jej zespół handlowy, zgodnie z ustaleniami, siedzi właśnie w sali szkoleniowej, czekając na moje szkolenie.

                    To, co się zdarzyło potem i jak tym kryzysem zarządziłam, jest dobrym przykładem na to, że różne style radzenia sobie ze stresem mogą być adekwatne na kolejnych etapach sytuacji stresowej.

                    W pierwszej chwili pomyślałam wtedy: „O rety, o rety! Coś pewnie oni pomieszali! To nie może być prawdą!” Po krótkiej rozmowie z dzwoniącą klientką ustaliłyśmy, że odezwę się później. A ja, wątek zapomnianego terminu „zaparkowałam” na czas szkolenia, które właśnie zaczynałam. Rozpoznajecie tu styl unikania? Powiedziałam sobie wtedy: „Nie myśl o tym, skup się na tym, co tu i teraz”.

                    Po zakończeniu dnia szkoleniowego pierwszą rzeczą, jaką sprawdzenie, jak to się stało.

                    Uświadomienie sobie, że to faktycznie ja pomieszałam terminy sprawiło, że pojawiło się we mnie dużo emocji, ukrytych pod myśleniem: „ale porażka!”, „jak mogłam zapomnieć!”. Potrzebowałam czasu, by emocje związane z tym zdarzeniem – złość, bezradność, żal- po prostu „przeżyć”. Tak, to był etap koncentracji na emocjach.

                    Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem, zaczęłam analizować możliwości, obmyślać plan, jak rozwiązać zaistniałą sytuację. Byłam już w mocnym skupieniu na zadaniu.

                    Także, gdy doświadczasz stresującej sytuacji, która wybiła cię z rytmu życia, dostrzeż, którą strategię radzenia sobie ze stresem uruchomiłeś na początku. Sprawdź, na ile jest ona w danej chwili pomocna i – co najważniejsze – jak długo chcesz w niej pozostać.

                    Potrzebujesz się na chwilę wyłączyć? Ok, obejrzyj film, schowaj się przed światem, „zaparkuj” problem. Ale nie siedź w tym zbyt długo, sprawdź, kiedy pora iść dalej. Wyzłość się, wysmuć, wyżal. Zaopiekuj własnymi emocjami, i daj im trochę przestrzeni. I znowu – sprawdź, kiedy pora, by iść dalej. By otrzepać się, uznać fakty, ustalić, na co masz wpływ i świadomie przejść do etapu koncentracji na rozwiązaniu, by zacząć budować konstruktywny plan.

                    A Ty jak reagujesz w sytuacji stresowej?

                    Jeżeli obecna sytuacja jest dla ciebie źródłem stresu, sprawdź, jak na nią zareagowałeś, co się zmieniło przez ostatnie tygodnie i na jakim etapie jesteś obecnie. Czy unikasz konfrontacji i udajesz, że rzeczywistość się nie zmieniła? Czy jesteś na etapie emocjonalnego przeżywania tego, co się dzieje? Bo może już pora, by przejść do etapu skupienia się na projektowaniu nowych, skutecznych rozwiązań? Szkoda byłoby ten etap przegapić.

                    NEWSLETTER

                    BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

                    Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

                      • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.