Wpisy

przekonaniach

Przeczytaj poniższe zdania. Być może niektóre z nich brzmią dla Ciebie znajomo. Może pod którymiś się podpisujesz. Być może, któreś z nich towarzyszy Ci w życiu…

  • „Ja to mam zawsze pod górkę”
  • „Jak ma się coś komuś wydarzyć, to na pewno to będę ja”
  • „Ja to sobie zawsze poradzę”
  • „Mam wspaniałe dzieci”
  • „Miałem cudownie dzieciństwo”
  • „Miałem beznadziejne dzieciństwo”

Wszystkie powyższe myśli to PRZEKONANIA.

Żadne z nich nie jest prawdą.

Każde ma wpływ na osobę, na jej życie, na jej sukcesy i porażki.

🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

Gdy mówimy o przekonaniach, warto pamiętać, że są istotną i bardzo ciekawą częścią naszego funkcjonowania. Powstają w naszym życiu wskutek jednorazowych silnych doświadczeń, wieloletnich doświadczeń lub są nam przekazywane z pokolenia na pokolenie. Przekonania są potrzebne, bo porządkują nam świat, upraszczają rozumienie tego, co nas w życiu spotyka, czego doświadczamy i co wokół siebie widzimy.

Co warto wiedzieć o przekonaniach?

Przekonania są bardzo trwałe i równocześnie trudne do zauważenia (wyłapania). Bardzo wierzymy, że są prawdziwe. Gdy czasem wdajemy się w dyskusję i polemiki z innymi, najczęściej dotyczą one właśnie różnic w naszych przekonaniach.

Przekonania dzielą się na dwie grupy:

  1. Przekonania wspierające
  2. Przekonania ograniczające

Warto przyjrzeć się przekonaniom, jakie nam w życiu towarzyszą.

Jeśli masz ugruntowane pewne „prawdy” o sobie, o innych, o tym, jak funkcjonuje świat, warto zadać sobie pytanie: czy to, co myślę na ten temat, to prawda? Skąd wiem, że to prawda? Na ile mnie ta myśl w życiu wspiera, a na ile odbiera energię, motywację i życiowo ogranicza?

Weźmy taki przykład: „Ja to w życiu zawsze mam pod górkę”.

Prawda czy fałsz?

To jest klasyczne przekonanie. Jest bardzo ogólne i dotyczy każdej i wszystkich sytuacji w życiu danej osoby. Wyklucza kontekstowość, odstępstwa, wyjątki. A przecież jeżeli przynajmniej raz zdarzyło się inaczej (miałem w życiu z górki, coś mi się udało, coś poszło łatwo), przekonanie  traci swoją prawdziwość i jest możliwe do zanegowania.

Ale ponieważ jest to przekonanie – osoba, która w to wierzy filtruje swoje doświadczenia życiowe tak, by pasowały do jej przekonania. Pomija więc wręcz doświadczenia życiowe, które mogłyby temu przekonaniu zaprzeczyć.

Za takim przekonaniem idzie określone nastawienie, określony sposób myślenia i działania, co w następstwie działa jak samospełniająca się przepowiednia.

Osoba, która ma przeciwne, wspierające przekonanie w stylu: „ja to sobie w życiu zawsze poradzę” lub „ja to jestem w czepku urodzony”, życiowe wyzwania podejmuje z zupełnie innym nastawieniem, z zupełnie inną energią, więc rezultaty jej działań będą zupełnie inne.

Co jest też ciekawe, osoba ze wspierającym przekonaniem, gdy odniesie sukces, powie sobie: „No właśnie, tego się spodziewałam!”. A gdy odniesie porażkę, powie: „Ok, to odstępstwo do reguły. Szukam dalej rozwiązań”.

Jak wspomniałam wcześniej, w przypadku przekonań nie da się obiektywnie powiedzieć, że są one prawdziwe lub fałszywe. Dane przekonanie jest, można powiedzieć, WŁAŚCIWE danej osobie. Określa jej subiektywną rzeczywistość. Jest więc w pewnym sensie „prawdziwe” w świecie danej osoby.

Jak warto pracować z przekonaniami?

Warto przede wszystkim zauważać własne przekonania.

A także warto się im przyglądać krytycznie i sprawdzać, które z nich nas ograniczają, a które wspierają.

I warto też zadawać sobie pytanie „Czy to jest prawda?” oraz każdorazowo znaleźć przynajmniej 3 dowody podważające prawdziwość tego przekonania.

Dlaczego warto?

W przekonaniach ograniczających żyjemy trochę jak w klatce. Zaprzeczanie im niesie ze sobą możliwość poszerzenia perspektywy, zmiany ich na bardziej wspierające. Daje też możliwość postrzegania siebie i świata w innym, nowym świetle i dalej – szansę na nowe sposoby myślenia, podejmowanie nowych działań, osiąganie nowych rezultatów.

To szansa na rozwój i pozytywną zmianę, więc jest o co grać.

Powodzenia w odkrywaniu własnych przekonań! 🙂

NEWSLETTER

BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

    • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

    Czy zawsze należy być asertywnym

    Czy zawsze należy być asertywnym? To pytanie, które zadaję Uczestnikom moich szkoleń i zawsze w tym momencie najpierw zapada cisza, pełna zastanowienia, a następnie zaczyna się interesująca dyskusja na ten temat. Jaka byłaby Twoja odpowiedź?

    🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

    Historia Asi

    Czy zawsze należy być asertywnym? Zanim odpowiemy na to pytanie, przytoczę historię, jaką usłyszałam od Asi, jednej z Uczestniczek szkolenia poświęconego asertywności. Asia od lat boryka się z chorobą tarczycy i przestrzeganie ustalonej diety bardzo jej pomagało zdrowotnie.

    Od kiedy ustaliłem z lekarzem, by unikać produktów zawierających gluten i uczciwie się tego trzymam, mam lepsze wyniki badań i lepiej się czuję” – opowiadała na szkoleniu. „To jednak wyzwanie za każdym razem, gdy na przykład wybieram się z kimś znajomym do restauracji i muszę tłumaczyć, dlaczego zwracam uwagę na to, co jem. Ale nie jest tak źle – potrafią zrozumieć”- kontynuowała.

    Pewnego razu Asia wybrała się w odwiedziny do swojej, mieszkającej w innej części Polski, babci. Ta, uradowana, na powitanie, postawiła przed nią na stole jej ukochany deser z dzieciństwa – sernik z kruszonką.

    Spojrzałam na ten talerz myśląc o tej całej mące z glutenem. A potem na przeszczęśliwą minę mojej babci, która była przekonana, że zrobiła mi przyjemność. Przyznaję – w pierwszej chwili pomyślałam z konsternacją – co zrobić?

    No właśnie, jak byś Ty zachowała się na miejscu Asi?

    Czy zawsze należy być asertywnym?

    W tej sytuacji dylemat jest oczywisty. Bo jednej strony bardzo chcesz zadbać o siebie i o swoje zdrowie… Ale też chcesz zadbać o relację z tak ważną dla Ciebie osobą. I gdy spotyka Cię taka sytuacja – dopada Cię pytanie: Jak postąpić?? Co wybrać?? Czy mam zachować się asertywnie??

    Uczestnicy, słuchający wtedy na kursie opowieści Asi, mieli dla niej różne odpowiedzi. Jedni odpowiadali, że nie zjedliby sernika. Jeśli mieliby się potem źle czuć, odmówiliby babci. Inni oburzeni twierdzili, że w sumie to nic takiego, ten jeden raz zrobić babci przyjemność i zjeść. Nawet jeśli potem by to lekko odchorowali.

    Jak postąpić w takiej sytuacji, pozostając w nurcie asertywności, czyli bycia ok wobec siebie i ok wobec innych?

    Ku zaskoczeniu zebranych odpowiedziałam, że nie ma znaczenia jak postąpią. Że punkt ciężkości w tej sytuacji leży w zupełnie innym miejscu. Że zjeść lub nie zjeść jest równie dobre i może być asertywne. Bo dużo ważniejsze jest to, czym będą się kierować jedząc bądź nie – wspomniany sernik ?

    Jeżeli w określonej sytuacji czujesz, że masz wewnętrzną zgodę na to, by zjeść raz posiłek z glutenem (w to miejsce możesz wstawić cokolwiek innego) i zrobisz to, będąc wewnętrznie spójny (nie zmuszony i wbrew sobie) – to ta jednorazowa rezygnacja z diety wpisze się w nurt zachowania asertywnego, bo jest w zgodzie z Twoją decyzją.

    Jeśli natomiast zapytasz w duchu siebie, co chcesz zrobić, a postąpisz inaczej, wbrew sobie, bez wewnętrznej zgody, będzie to uległość.

    A więc: asertywność to nie jest tylko odmawianie.Aasertywność nie jest przymusem. Asertywność jest wyborem.

    Asertywność, czyli wewnętrzny wybór

    Pamiętajmy: nie zawsze musimy odmawiać i nie zawsze musimy się zgadzać, by być asertywnymi! We wszystkim tym chodzi najbardziej o to, by nasze decyzje były zgodne z nami. Byśmy czuli, że masz utrzymując własne zasady lub robiąc od nich odstępstwo, dokonujemy świadomego wyboru. Tymczasem zachowanie nieasertywne to takie, gdy wewnętrznie czujesz, że zgadzasz się na coś, ale robisz to wbrew sobie.

    Gdy następnym razem babcia postawi przed Tobą talerz z sernikiem, przyjaciel poprosi Cię o pomoc w przeprowadzce lub sąsiadka, o zajrzenie do jej papużek w czasie wakacji, zanim się zgodzisz, zadaj sobie pytanie: „Co ja na to?”, a następnie zdecyduj i zrób tak, jak czujesz. To będzie wtedy asertywność. To będzie Twój wybór. Nie przymus. I o to chodzi.

    Powodzenia. 🙂

    NEWSLETTER

    BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

    Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

      • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

      zaległe sprawy

      Gdy lista zaległości rośnie, a z nią stres i poczucie bezradności, wiele osób wini za taką sytuację swoją motywację. „Muszę się wziąć w garść”, „Muszę się zmobilizować” – często to sobie powtarzamy w takich sytuacjach. I jeśli „przymuszanie” działa, to super! Jest powód do satysfakcji. Jednak co robić, gdy powtarzane „muszę się za to zabrać”, „chcę się za to zabrać” itp. nie przynosi efektów? Gdy czas mija, a nam, poza rosnącym poczuciem winy nie przybywa efektów?

      Jest jedna żelazna zasada, która pomoże nam obejść nasz wewnętrzny opór i skutecznie realizować zadania i zaległe sprawy. To niewielka korekta podejścia do planowania zadań, która przyniesie Ci ogromną różnicę w skuteczności. I tą właśnie zasadą chcę się dziś z Wami podzielić.

      🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

      W czasie szkoleń z zarządzania sobą w czasie i sesji coachingowych z moimi Klientami każdego, kto chce ruszyć zaległe sprawy z miejsca, proszę najpierw, aby spisał listę swoich zaległych i bieżących spraw na kartce. Piszemy, „katalogujemy” wszystko po kolei, sprawdzamy, jak długo dane zadanie widnieje na liście to-do. I już na tym etapie zaczyna być jasne, gdzie leży przyczyna, że tak trudno zabrać się za niektóre zadania.

      Jak planujemy zaległe sprawy?

      Często na kartkach moich Klientów pojawiają się takie pozycje:

      – wysłać ofertę klientowi

      – zadzwonić do Klienta w sprawie maila

      – zrobić notatkę po spotkaniu

      Osobę postronną, czytającą listę tak banalnych zadań może zastanawiać, co jest trudnego w kliknięciu przycisku „Wyślij” w skrzynce mailowej, albo w wybraniu numeru do klienta i dlaczego w ogóle taka pozycja „wisi” na liście zaległych spraw.

      W wysłaniu maila z ofertą nie ma nic trudnego, ale po dodatkowych pytaniach dość szybko okazuje się, że pod tą pozycją „wyślij maila” kryje się duuuużo więcej. Bo wysłanie maila z ofertą wymaga najpierw szeregu prac przygotowawczych. Przed wysłaniem trzeba tę ofertę dokończyć, wcześniej skonsultować ją z zespołem, nanieść ewentualne poprawki i dopiero wtedy wysłanie ostatecznej wersji klientowi będzie możliwe.

      Zatem zadanie o nazwie „wysłać ofertę” wcale nie jest jedynie wysłaniem maila, ale skrótem myślowym, pod którym kryje się zbiór wielu wcześniejszych czynności, wymagających czasu, skupienia i organizacji.

      Mylące ogólniki

      Podobnie w przypadku zadania „zadzwonić do Klienta w sprawie maila”. To przykład zadania, jakie wpisała kiedyś na moim szkoleniu – pracująca w agencji reklamowej – jedna z Uczestniczek. Okazało się, że telefon miał dotyczyć maila w sprawie opracowania kreacji na kampanię reklamową dla zupełnie nowego produktu. Do pierwszej propozycji pojawiły się od klienta pytania.

      Zadanie więc, wiszące od kilku dni w skrzynce mailowej, w rzeczywistości polegało na wykonaniu kilku złożonych etapów. Na zebraniu pytań i uwag od całego zespołu i skoordynowaniu telekonferencji z zespołem klientem, omówieniu pomysłów na kampanię, spisaniu wniosków i dopiero wtedy na rozesłaniu końcowych ustaleń między wszystkimi zainteresowanymi. Skomplikowane? Bardzo! Nawet opisanie kolejnych kroków sprawia mi trudność.

      Widzisz już, jaki problem i jaka zasada wyłania się z przytoczonych przykładów? Jeśli na twojej liście rzeczy do zrobienia lądują niepozorne 2-3 zaległe sprawy, a jest ci trudno się za nie zabrać, zweryfikuj wnikliwie co się pod zapisanymi ogólnymi hasłami kryje.

      Pułapka wygody

      Pułapkę planowania spraw na bardzo ogólnym poziomie zastawia na nas nasz mózg. On lubi uproszczenia, myślenie na skróty i niską wnikliwość. Jego zadaniem jest oszczędzać naszą energię i nasze siły. Dlatego podpowiada nam drogę na skróty i bardziej złożone zadania zamyka w proste „wysłać ofertę”, „zadzwonić do Klienta”.

      Pamiętam z czasów, gdy moje dzieci były małe wiersz Michała Zawadki o motywacji. Wiersz zawierał dość drastyczną, ale obrazową metaforę wyrażaną w pytaniu: „Czy można zjeść słonia”. Konkluzja w wierszu była taka, że owszem, słonia da się spokojnie zjeść, ale po kawałku.

      Zaległe sprawy? Na co zwracać uwagę

      Podobnie z zadaniami. Borykasz się z zaległymi sprawami – spisz je sobie na kartce. Następnie zadbaj, by rozpisać dane zadanie na szczegółowy zestaw czynności niezbędnych do danego zadania. Sprawdzisz w ten sposób, czy za pozornie prostą czynnością „posprzątać garaż” nie czai się aby coś więcej, niż tylko pojawienie się tam z mopem, by przetrzeć podłogę. 🙂

      Gdy zapiszesz zadanie na kartce, następnie określisz wszystkie czynności, jakie masz w ramach tego zadania wykonać, pozostaje ostatnia czynność, gwarantująca sukces i skuteczność. Wybierz pierwsze, konkretne działanie, które pozwoli Ci dane zadanie ruszyć z miejsca.

      Liczy się pierwszy krok

      Wracając do dwóch przykładów z moich szkoleń: osoba, która przygotowywała ofertę jako pierwszy krok wyznaczyła sobie „umówić spotkanie z 2 wybranymi osobami z zespołu, by skonsultować aktualny draft oferty.” Osoba, która miała „zadzwonić do Klienta”, jako pierwszy krok ruszający sprawę z miejsca, podała „określenie w swoim kalendarzu 3 terminów na zorganizowanie wewnętrznego spotkania”.

      Zawsze, gdy masz już zapisane zadanie i rozpiszesz je na kolejne działania, określ, co jest pierwszym krokiem, który nada temu zadaniu bieg. W przypadku sprzątania garażu mogłoby to być wyznaczenie sobie czasu, gdy zaczynam. Czyli wpisanie do kalnedarza „sprzatanie garażu- początek” na sobotę od 14:00. Bo ustaliłeś już, że wtedy w domu będzie Twój sąsiad, którego poprosisz o pomoc w przestawieniu szafy blokującej drzwi z garażu do domu.

      Podsumowując, zamiast planować zadania w głowie, zapisuj. Zamiast używać skrótów i uproszczeń myślowych, rozpisuj zadania na szczegółowe czynności. Gdy masz listę „podzadań”, określ pierwsze, nadające sprawie bieg. W ten sposób masz listę „małych zadań” do wykonania (a nie całego słonia), wiesz, na czy skupić się w danej chwili i wszystko trzymasz zapisane. To się nie może nie udać! 🙂 Wszystko już pójdzie zgodnie z planem.

      NEWSLETTER

      BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

      Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

        • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

        strefa komfortu

        O pozostawaniu w wygodnej strefie osobistego komfortu pisałam już wiele razy. Miło w nim sobie posiedzieć. Jest nam znany, przytulny, przewidywalny… Nawet nazwę ma… komfortową. 🙂

        Pozostawanie w strefie komfortu, pomimo, że go tak bardzo lubimy, ma też swoją cenę. Jeśli długo i za długo pozostajesz tylko w komforcie, popadasz w stagnację, nie rozwijasz się. Siedząc w tym, co już dobrze znane, sprawdzone – mamy spokój, wygodę, przewidywalność.

        Ale z drugiej strony strefa komfortu sprawia, że nie idziemy do przodu. Stoimy w miejscu, nie powiększamy swojego potencjału, omijają nas szanse i okazje. Uwielbiam porównanie do sportu – tak długo, jak ćwiczysz i nie masz zadyszki – nie rozwijasz się, stoisz w miejscu. Żeby zwiększyć wydolność, żeby mięśnie się wzmocniły, musisz poczuć, że boli, że zadyszka, że pot na czole. 🙂

        🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

        Często nasz pobyt w strefie komfortu wcale nie jest taki super – czujemy, że jest nam źle, że to i owo nas uwiera, że chcielibyśmy zmiany. Jednak strach i obawa przed ryzykiem, opór przed niewygodą sprawiają, że czasem nawet latami nie robimy żadnego kroku.

        Ok, co wobec tego można z tym robić? Jak radzić sobie ze stagnacją, by sięgać po więcej?

        Idealny sposób: wciąż trochę się bać…

        Pamiętam jedną, niesamowitą rozmowę dwóch nastolatków, którą przypadkowo usłyszałam kiedyś, w czasie mojego zimowego wyjazdu na narty. Rozmowa ta była dla mnie inspirującym doświadczeniem i idealnie wpisuje się w temat wychodzenia ze strefy komfortu.

        Otóż ferie zimowe spędzałam z rodziną i znajomymi na nartach. Pamiętam, jak podjechałam do jednego, przypadkowego wyciągu. Zatrzymałam się na chwilę, czekając na dzieci. I nagle, dość niespodziewanie i z bardzo dużą (dla mnie) prędkością, przejechał tuż obok mnie nastolatek. Zgrabnie wyhamował jakiś metr ode mnie. Po chwili dojechał do niego – już trochę wolniej – jego kolega.

        Wtedy właśnie usłyszałam taką oto rozmowę:

        „Wiesz…” – powiedział do kolegi lekkim głosem chłopak, który przyjechał jako pierwszy – „…bo w jeżdżeniu na nartach chodzi o to, że jest taka prędkość, że czujesz komfort, jest bezpiecznie. I jest też taka prędkość, że panikujesz. I najbardziej chodzi o to, żeby tak jeździć, żeby zawsze TROCHĘ się bać” – dodał z przekonaniem i uśmiechnął się do kolegi.

        Strefa komfortu i strefa nowych możliwości

        Ja też, mimowolnie, uśmiechnęłam się do siebie i do tego, co usłyszałam. „Super”, pomyślałam, bo jego wyjaśnienie było tak proste, a jednocześnie tak esencjonalnie oddawało istotę kontrolowanego „wychodzenia ze strefy komfortu” i przekraczania własnych granic. Wow! 🙂

        Rozwijać się to znaczy ZAWSZE TROCHĘ SIĘ BAĆ.

        Co Ty na to? Jeśli chcesz przekraczać swoje możliwości, jak by to było, w myśl tego, co powiedział ten młody narciarz, robić rzeczy tak, żeby zawsze TROCHĘ się bać? Trochę się zmęczyć, trochę się wysilić? Nie mam tu na myśli każdej dziedziny naszego życia, tylko te, w których czujemy, że utknęliśmy i chcemy coś zmienić. Gdy już trochę zwiększymy swoje możliwości, przesuniemy do nowego miejsca, znów… przesunąć granicę, by po raz kolejny TROCHĘ się bać, trochę zaryzykować i trochę zmęczyć? Dzięki temu wciąż będziemy się przesuwać i opuszczać strefę wygody.

        Jest taka część nas, która kocha przewidywalność i komfort. Ale jest też taka część nas, która marzy, pragnie więcej. Podpowiada nam, że tam, dalej, czeka na nas rozwój, nagroda w postaci satysfakcji, dumy z siebie, radości i szczęścia.

        Strefa komfortu czy dyskomfortu?

        Rozważasz zmianę? Czujesz, że warto ruszyć z dotychczasowego miejsca komfortu? Uwiera Cię Twoja obecna, niby bezpieczna, ale już niewygodnie ograniczająca, strefa komfortu?

        Przetestuj zatem, jak to będzie, gdy przekroczysz swoje granice TROCHĘ. O jeden krok. Do miejsca, gdzie będzie Ci TROCHĘ niewygodnie. Tyle, ILE DASZ RADĘ ZNIEŚĆ. Gdzie będziesz się tylko TROCHĘ bać. Potem jeszcze trochę. I jeszcze. I będziesz w innym miejscu! 🙂

        Wzrastaj wewnętrznie, zmieniaj się, stawaj się lepszą wersją siebie. Zmiana i tak jest nieunikniona, a kurczowe „trzymanie się” starego i siedzenie w za ciasnym pudełku komfortu, to tyko iluzja stabilności i wygody.

        Co dziś jest Twoim wyzwaniem? W jakim obszarze WYBIERASZ zmianę i rozwój?

        Życzę nam wszystkim, Tobie i sobie, inspirujących odkryć i decyzji.

        Pamiętajmy: życie nabiera smaku poza strefą komfortu. Nastolatki o tym wiedzą. A Ty? 🙂

        NEWSLETTER

        BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

        Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

          • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

          czy coaching jest dla mnie

          Aby odpowiedzieć na powyższe pytanie, należy najpierw zrozumieć istotę coachingu i odpowiedzieć sobie na pytanie „Czym tak naprawdę jest coaching?”. Dobre rozumienie coachingu jest tym ważniejsze, że na temat takiej formy wsparcia i rozwoju krąży mnóstwo różnych, często niepochlebnych opinii.

          Aby zrozumieć najwierniej wartość i istotę coachingu, na wstępie poznaj historię Miltona Ericsona o zabłąkanym koniu.

          🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

          Opowiedział on kiedyś:

          Pewnego dnia, gdy byłem jeszcze uczniem szkoły średniej, do naszego gospodarstwa przybłąkał się koń. Był kompletnie zdezorientowany. Miał na sobie siodło, był bardzo spocony i dyszał. Daliśmy mu wody i postanowiliśmy odprowadzić do właściciela. Nikt jednak nie wiedział, skąd przyszedł.

          Wsiadłem więc na niego i poprowadziłem w kierunku drogi. Czułem, że koń wybierze właściwy kierunek, choć nie wiedziałem, jaki on będzie. Koń pognał do przodu. Od czasu do czasu zatrzymywał się i wchodził na pola skubać trawę. Wtedy delikatnie przypominałem mu o drodze. Po pewnym czasie koń skręcił do czyjegoś gospodarstwa. Ucieszony i zdumiony gospodarz wyszedł nam na spotkanie:

             – To mój koń, gdzie go znalazłeś?
              – Jakieś siedem kilometrów stąd.
              – Ale skąd wiedziałeś dokąd go odprowadzić??
              – Nie wiedziałem. Koń wiedział. Ja tylko kierowałem jego uwagę na drogę.

          Kiedy coaching jest dobrym rozwiązaniem?

          W życiu prywatnym i zawodowym, niezależnie od tego, czy działamy w wybranej dziedzinie przez 5 czy 20 lat, stajemy czasami twarzą w twarz z problemami, których nie umiemy rozwiązać samodzielnie. Po prostu „utykamy” w problemie i nie wiemy, jak go pokonać. Czasem też mamy poczucie, że napotkane problemy nas przerastają. Warto w takiej sytuacji zadać sobie pytanie: „Jak mogę siebie wesprzeć?” oraz: „Czy coaching jest w tej sytuacji rozwiązaniem?

          Sprawy, z którymi się mierzymy, mogą dotyczyć wielu kwestii. Jeśli kierujemy zespołem lub całą firmą, możemy mieć trudności z zatrudnieniem właściwych ludzi. Lub mamy kłopot z komunikacją z pracownikami, którymi zarządzamy. Możemy też stanąć przed zupełnie nowymi wyzwaniami w życiu zawodowym – zmianą pracy, rozmową w sprawie podwyżki czy awansu i mierzyć się z brakiem pewności siebie lub stresem.

          Podobnie w życiu osobistym. Nawet jeśli mamy za sobą lata doświadczeń, przychodzą chwile, gdy możemy poczuć blokadę, doświadczać uczucia, że stoimy w miejscu lub że to, co nas spotyka, po prostu nas przerasta.

          W tych wszystkich sytuacjach warto skorzystać z pomocy specjalisty.

          Czy coaching jest dla mnie?

          Albert Einstein powiedział, że problemu nie da się rozwiązać z poziomu, na jakim on powstał. Dlatego praca z coachem stwarza nieocenioną okazję do zyskania nowej perspektywy w opisanych powyżej sytuacjach. Pozwala zyskać obiektywizm, spojrzeć z dystansu na to, w czym na co dzień funkcjonujemy. Idąc za tym dalej, coaching pomaga wygenerować nowe pomysły, zyskać motywację do działania, ominąć przeszkody i wypracować plan realizacji celów.

          Coach, przygotowany profesjonalnie do swojej pracy, towarzyszy Klientowi w poprawnym określeniu celów, które ten chce osiągnąć. Pyta o cel, docieka, doprecyzowuje, pomaga nazwać potrzeby, przewidzieć i ominąć przeszkody, konfrontuje z obiekcjami, wykorzystując do tego narzędzia coachingowe i wiedzę na temat psychologii człowieka. Wszystko to wspiera Klienta w przejściu drogą zmiany do założonych celów.

          Współpracuję coachingowo od ponad 7 lat zarówno z osobami indywidualnymi jak i z firmami, które kierują do mnie swoich menedżerów, handlowców lub całe zespoły zarządzające (wtedy prowadzę coaching zespołowy). Regularnie pracuję z właścicielami firm i członkami zarządu. Każdy, kto chce wypracować ponadprzeciętne rezultaty i znaleźć niestandardowe rozwiązania, skorzysta z coachingu.

          W pracy coacha wykorzystuję wachlarz narzędzi z obszarów efektywności, psychologii, neuronauki, dopasowując techniki i metody pracy do aktualnych potrzeb osoby, z którą współpracuję. Współtworzymy dzięki temu wydajną i efektywną relację, w pełni nakierowaną na  realizację celów Klienta.

          Osoba w coachingu podświadomie zna swoją drogę. Coach towarzyszy, by motywować, inspirować i kierować uwagę na to, co najważniejsze.

          Do zobaczenia w coachingu. 🙂

          NEWSLETTER

          BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

          Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

            • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

            jak pocieszać

            Pamiętam jedną z rozmów z Klientem, który pracował ze mną w  life-coachingu. Miał bardzo trudny okres w życiu osobistym, kłopoty z byłą żoną, sprawy dotyczące opieki nad synami. W czasie naszego spotkania opowiadał, że był już naprawdę zmęczony swoim aktualnym życiem, ciągłą mobilizacją, walką o ułożenie relacji na nowo.

            🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

            Opowiadał też, bardzo sfrustrowany, jak dzielił się swoimi troskami z własnymi rodzicami. Wsparcie, jakie dostawał od nich, polegało głównie na powtarzanej (w dobrej wierze) „mantrze”: „Nie przejmuj się, zobaczysz, wszystko będzie dobrze”.

            Pamiętam, jak opowiadając mi o tym, niepocieszony, wybuchł: „Co oni mi mówią?? Jak będzie dobrze?? Jest tak beznadziejnie, jest mi ciężko, skąd oni wiedzą, jak będzie?!?”

            Jak wobec tego pocieszać innych?

            Pomyślałam wtedy, w trakcie tamtej rozmowy, że nie wystarczy mieć dobre chęci, by być komuś pomocnym. A przecież każdemu z nas zdarza się rozmawiać z bliską osobą – z partnerem, własnym dzieckiem, rodzicem, przyjacielem – gdy mają właśnie gorszy czas i dzielą się z nami swoimi troskami. I warto wiedzieć, że odruchowe słowa pocieszenia: „nie przejmuj się”, „wszystko będzie dobrze”, „zobaczysz, wszystko wróci do normy”,  wcale takiego pocieszenia nie dają. To, co najszybciej spowodują, to większe poczucie bycia samotnym w swoich kłopotach…

            Dlatego też, jeśli chcemy ofiarować drugiej osobie zrozumienie, wsparcie, pocieszenie i poczucie ulgi, warto wiedzieć więcej, jak to zrobić.

            Jeżeli naprawdę chcesz pomóc komuś, komu jest ciężko, kto dzieli się z Tobą swoimi troskami, kto widzisz, że przeżywa trudne chwile, daj mu od siebie dwa wartościowe „prezenty”:

            Po pierwsze: Słuchaj i nic nie mów. Nie przerywaj, nie zaprzeczaj, nie pocieszaj. Słuchaj.

            Po drugie: Gdy wysłuchasz, spróbuj tylko (i aż) nazwać, co aktualnie przeżywa druga osoba.

            Nazywanie przeżyć

            Co to znaczy „nazwij to, co przeżywa”? Powiedz coś takiego:

            „Słyszę, że ci ciężko”

            „Widać, że się tym przejmujesz…”

            „Słyszę, że  bardzo Ci na tym zależy”

            „Jesteś na to zły”

            „Obawiasz się tego”

            „Słyszę, że to dla Ciebie ważne…”

            „Chciałbyś, żeby się dobrze ułożyło”

            „Jesteś już tym zmęczony”

            „Czujesz się bezsilny w tej sytuacji”

            „Chyba dużo w Tobie żalu?…”

            Widzisz już, jak pocieszać? Będąc z osobą, której jest ciężko, wybierz adekwatną, szczerą reakcję i nazwij (może być w formie pytania), co ona przeżywa.

            Jak pocieszać okazując wsparcie i zrozumienie?

            Może Ci się wydawać, że to mało lub, że to brzmi dziwnie, ale obserwuj, jak z Twojego rozmówcy uchodzą emocje, jakim jest to dla niego wsparciem i zrozumieniem. Nie obawiaj się także, że się pomylisz, oceniając błędnie to, co ta osoba przeżywa. Szczególnie, jeżeli sformułujesz to w formie pytania, będzie w tym przestrzeń dla Twojego rozmówcy. W naturalny sposób odniesie się do Twoich słów – potwierdzi lub zaprzeczy, opisując własnymi słowami, co czuje w tym momencie.

            Osobiście doświadczyłam jakiś czas temu, jak to działa, w rozmowie z moją nastoletnią córką. Dzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego w liceum, moja córka szykowała się wieczorem na następny dzień. Zauważyłam, że jest bardzo, ale to bardzo przejęta tym faktem.

            Powiedziałam: „Chyba bardzo przejmujesz się tym, że idziesz do nowej szkoły?”

            Odpowiedziała: „Nie, nie o to chodzi, chodzi o znajomych”.

            „Obawiasz się jacy będą?” – zapytałam ponownie.

            „Nie, bardziej chodzi o to, że nie będzie już moich starych znajomych” – odparła w odpowiedzi.

            „Czyli że ci starzy byli fajni?” – spytałam.

            „Nie, chodzi o to, że starzy znajomi są lepsi od tych, których się nie zna.” – wyjaśniła.

            „Aha, czyli martwisz się tym, że nie znasz ludzi z Twojej nowej szkoły?” – zapytałam po raz ostatni.

            „No, dokładnie o to chodzi” – odparła.

            I tak jakoś, na zakończenie tej krótkiej wymiany zdań, ton jej głosu był lżejszy, emocje trochę opadły i zakończyłam tę rozmowę z poczuciem, że naprawdę spotkałyśmy się w komunikacji. Nie doradzałam (co jednak często uruchamia mi się w rozmowach, szczególnie z dziećmi), nie pocieszałam, nie zaprzeczałam, powtarzając oklepane słowa „wszystko będzie dobrze, zobaczysz”.

            Przetestuj

            Twój partner wraca milczący lub zdenerwowany z pracy, nastoletnie dziecko boryka się ze złamanym sercem po zakończonych wakacjach, przyjaciel ma problemy w związku? Zastanawiasz się jak pocieszać ich w takiej sytuacji? Przetestuj taki sposób rozmowy (słuchaj + milcz + nazwij co przeżywa) i sprawdź, jak taki sposób wsparcia pomoże bliskiej Ci osobie.

            Ucz się i obserwuj, jak być z bliską Ci osobą, by pocieszyć…

            Powodzenia i wrażliwości!

            NEWSLETTER

            Podobał Ci się artykuł? Zostaw swój e-mail, dostaniesz informacje o następnych. 🙂

              • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

              żal i uraza

              Negatywne doświadczenia, takie jak żal i uraza do kogoś, mogą nas trzymać w swoim uścisku latami. A że żal i urazę karmimy swoimi myślami, mogą one nam zabierać energię i radość życia, przesłaniać to, co obecne i czego dobrego doświadczamy na co dzień.

              Nawet gdy ktoś bliski nam radzi „Odpuść, wybacz, zapomnij!”, możemy reagować irytacją, zasłaniamy się tym, że inni nas nie rozumieją.

              🎥 Wolisz obejrzeć film na ten temat? Kliknij poniżej na mój kanał na YouTube

              I pomimo, że płacimy cenę za chowanie urazów, potrafimy się na stałe „rozgościć” w przeszłych wydarzeniach i patrzeniu na kogoś przez pryzmat tego, co wydarzyło się w przeszłości.

              Dlaczego w życiu warto umieć wybaczać? Bo wybacza się sobie i innym. Wybacza się, zwróć uwagę, także dla siebie, z myślą o sobie i dla swojej energii i jakości życia.

              Długoletni żal i uraza

              Rozmowę o tym, czym są długoletni żal i uraza oraz o roli wybaczania, miałam okazję prowadzić niedawno podczas sesji coachingowej z Anną, moją klientką. Anna to dojrzała kobieta, po 50-tce, w czasie sesji rozmawiłyśmy o jej relacji z mężem.

              Zwróciło moją uwagę, że Anna dość wytrwale pomijała w swoich relacjach to, jak układa jej się obecnie w związku z mężem, a nawiązywała do pewnego zdarzania sprzed ok. 20 lat (tak, dwudziestu!).

              Jej mąż w tamtym czasie bardzo ciężko i niespodziewanie zachorował na serce. Wylądował w szpitalu. Po pierwszych dniach zainteresowania i odwiedzin bliskich i znajomych, w szpitalu pojawiało się ich coraz mniej. Za to moja Klientka trwała przy mężu, jak w małżeńskiej przysiędze „na dobre i złe”. Odwiedzała go, opiekowała się nim, dodawała otuchy, dotrzymywała towarzystwa.

              Historia choroby zakończyła się po kilku tygodniach szczęśliwie, mąż stanął na nogi, wrócił do domu, z czasem do pracy. Można by powiedzieć, że wszystko wróciło do normy.

              Błędne koło

              Gdzie więc jest w tej historiii „ale”?

              W czasie naszej rozmowy, Anna, opowiadając o tych zdarzeniach sprzed lat, była naprawdę rozgoryczona. „Wyobraża to Pani sobie?!?”– pytała mnie retorycznie podniesionym głosem – „Tyle tygodni byłam przy nim wtedy w szpitalu, a on nigdy mi za to nawet nie podziękował!”

              „Tak, jakby to było takie oczywiste”– kontynuowała – „A przecież nie było! Wymagało ode mnie wyrzeczeń, było mi naprawdę ciężko. Też potrzebowałam wsparcia. Chociaż proste „Dziękuję” mi się należało…” – zakończyła z żalem w głosie.

              Moja Klientka nigdy nie zdecydowała się na rozmowę o tamtych zdarzeniach z mężem. Towarzyszyło jej przekonanie, że po 20 latach, nawet gdyby powiedziała mu o swoich uczuciach, to nic już by to nie zmieniło. Nie potrafiła mu wybaczyć tego braku „dziękuję”. I tak relację tej kobiety z mężem od wielu lat przepełniały żal i chowana w sercu uraza.

              A dawny żal i uraza powodowały w niej złość, złość przekładała się na sposób, w jaki rozmawiała z mężem, nie dostrzegając pozytywnych oznak jego obecnej miłości, troski i wkładu w małżeństwo.

              Trzymanie się negatywnych doświadczeń

              Skoro chowanie urazy i żal negatywnie wpływają na nas samych, to jak to się dzieje, że możemy przeszłe zdarzenia rozpamiętywać przez 20 lat?

              To wynik tego, że utknęliśmy gdzieś emocjonalnie. Coś, co wydarzyło się w przeszłości, było dla nas tak silnym przeżyciem, że emocje z tego zdarzenia zabraliśmy ze sobą, „zaczepiły się” one w nas i niesiemy je przez obecne życie.

              Jak sobie pomóc? Co zrobić, by wybaczyć, zamknąć przeszłość i uwolnić energię?

              Zostaw przeszłość za sobą

              Wyobraź sobie, że Twoje życie to droga. Niech będzie długa, piaszczysta, widzisz ją w środku ciepłego, słonecznego lata. Na poboczach tej drogi (życia) rosną polne kwiaty (głównie rumianki i niebieskie chabry), trochę chwasty i nierównej wysokości trawa. Idziesz z plecakiem na plecach, w którym mieścisz bagaż swoich doświadczeń.

              Sprawdź, co w tym plecaku dokładnie niesiesz. Jakie zdarzenia, emocje, przeżycia. Ile doświadczeń, wniosków i mądrości? Ile urazów, przykrości, cierpień?

              I gdy je wszystkie przeglądasz, sprawdź, co naprawdę chcesz nieść dalej ze sobą, a co zdecydujesz się zostawić. Które sprawy z przeszłości chcesz zostawić w przeszłości? Jakie uczucia? Które emocje? Które lekcje i doświadczenia?

              Zamiast nieść je wszystkie na plecach, możesz dokonać wyboru. Możesz świadomie część z nich zostawić tam, gdzie się wydarzyły, gdzie jest ich miejsce.

              Anna, moja klientka, po rozmowach ze mną, w końcu wybaczyła swojemu mężowi tamte zdarzenia i zamknęła przeszłość. Zabrała refleksję, naukę, wnioski. To pozwoliło jej spojrzeć szerzej na ich relację i rolę męża w rodzinie przez te wszystkie lata. Dostrzegła, jakim był ojcem. Jak dbał o nich, zabierał dzieci na wakacje, gotował obiady, wspierał. Anna uświadomiła sobie, że nie wprost, przez słowo „dziękuję”, ale przez wiele swoich uczynków, okazał wdzięczność żonie i oddanie rodzinie. Było to dla niej bardzo uwalniające.

              Temat wybaczania jest ważny. Uczymy się wybaczać podczas warsztatów rozwoju osobistego „Znajdź swoją wewnętrzną siłę”. Jeśli czujesz, że chciałbyś umieć wybaczać, zostawić przeszłość za sobą, przerobić urazy z przeszłości, warsztaty będą pomocne. Polecam.

              NEWSLETTER

              Podobał Ci się artykuł? Zostaw swój e-mail, dostaniesz informacje o następnych. 🙂

                • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

                jak nie zepsuć sobie wakacji

                Urlop to ważny czas w naszym życiu. Są co prawda osoby, które potrafią spakować się i ruszyć w podróż z dnia na dzień, jednak dla większości z nas wyjazd na wakacje związany jest z planowaniem i przygotowaniami. A jak to w życiu bywa, im przedsięwzięcie wymaga większego zaangażowania, tym większe są wobec niego nasze oczekiwania i tym większe rozczarowanie, jeśli coś idzie nie po naszej myśli. Warto więc w takiej sytuacji wiedzieć, jak nie zepsuć sobie wakacji.

                Nie jest najgorzej, gdy winą za wakacyjną katastrofę można obarczyć biuro podróży, linię lotniczą czy hotel. Gorzej, gdy towarzysza podróży… Emocje tym większe, im bardziej mieliśmy określoną wizję wyjazdu, liczyliśmy na wspólny czas i nadrobienie zaległości co do bliskości, przygody, odpoczynku…

                Ostatnio rozmawiałam z klientką, Martyną, która razem ze swoim mężem skorzystała z możliwości wcześniejszego wyjazdu, jeszcze przed końcem roku. Ze smutkiem przyznała, że jej wakacje zakończyły się podróżą powrotną w milczeniu, z rozczarowaniem i żalem do partnera. Wspólnie analizowałyśmy, co się wydarzyło krok po kroku, dzięki czemu stało się dla nas całkiem jasne, że wspólne wakacje zakończyły się katastrofą przez nieudaną komunikację. Przeczytaj, co się wydarzyło, by dowiedzieć się, jak uniknąć błędów i nie zepsuć sobie wakacji.

                „Planowałam tę podróż na Węgry przez dobre pół roku. Mieliśmy jechać ze znajomymi, ich samochodem. Wzięłam organizację na siebie, bo bardzo to lubię. Dodatkowo, chciałam i mojemu Krzyśkowi i pozostałym sprawić przyjemność, zabierając ich na dobrze przygotowany wyjazd. Przeczytałam chyba wszystkie możliwe przewodniki i blogi o Węgrzech. Gdzie warto pojechać, gdzie zatrzymać się na dłużej, co zwiedzić, żeby nie było banalnie. Długo myślałam jak zaplanować wszystko, żeby było idealnie i jak nie zepsuć sobie wakacji”

                „Minęły pierwsze trzy dni urlopu, a my poruszaliśmy się zaplanowaną przeze mnie trasą. Było super. Niestety, czwartego dnia znajomy dostał telefon ze swojej firmy. Jeden z jego pracowników uległ ciężkiemu wypadkowi. Po dłuższym zastanowieniu przeprosił nas i powiedział, że wraca do Polski. Samochód, którym podróżowaliśmy, należał do niego, więc stanęliśmy przed trudną decyzją, co robić dalej. Popadliśmy w lekką konsternację.

                Zostać i wracać samolotem? Bez sensu, bo zaplanowaliśmy wycieczkę objazdową… Wynająć samochód? Byłoby bardzo drogo… Każde z nas zastanawiało się, co zrobić, jak nie zepsuć sobie wakacji. Sytuacja była napięta, bo decyzja trudna i żadne rozwiązanie nie było dobre.

                W trakcie rozmowy, w której przerzucaliśmy się pomysłami, zasugerowałam jeszcze jedną opcję: powrót ze znajomym do Polski, przesiadkę do własnego auta i kontynuację podróży tylko we dwójkę.  Krzysiek, słysząc ten pomysł, popatrzył na mnie i mocno zamyślony, zapytał: „A czy ty jesteś pewna, że te Węgry i ta podróż są warte tego, żeby tu wracać?”

                „Powiem Ci, że zdębiałam.”- opowiadała wzburzona. -„W głowie pojawiło mi się kłębowisko myśli i chyba nigdy w życiu nie było mi aż tak przykro! Tyle moich planów, pracy, zaangażowania, a on jednym zdaniem zasugerował, że kiepsko to zaplanowałam? Że chce wracać? Że nie podobało mu się, a nawet nie pisnął słowem!? Poświęcał się dla mnie, nic nie mówiąc?!? Nie zależało mu?…”

                Koniec końców wróciliśmy ze znajomym do Polski w totalnym milczeniu, ja na fochu, on też. Jeszcze przez tydzień nie rozmawialiśmy.

                Gdy trochę emocje opadły i powiedziałam mu, o co mam żal, on odpowiedział, że „tylko pytał” i że „zależało mu bardzo, żeby znaleźć rozwiązanie” oraz „nie chciał mnie urazić, wyjazd mu się bardzo podobał”. Podobał! Wyobrażasz sobie??”

                Oczywiście wyobrażam sobie i bardzo dobrze rozumiałam zarówno moją klientkę, jak i zaskoczonego jej reakcją partnera. Takie komunikacyjne „mijanki” dzieją się między ludźmi na co dzień ?

                Prześledźmy na przykładzie historii Martyny, co wydarzyło się w komunikacji między nią i jej partnerem:

                • Martyna przygotowała dokładnie wyjazd, włożyła w to dużo zaangażowania (i była dumna ze swojego planu)
                • Podróż przebiegała zgodnie z planem
                • Pojawiły się nieprzewidziane okoliczności
                • Oboje, Martyna i Krzysiek szukali najlepszego rozwiązania (mieli POZYTYWNE intencje)
                • Krzysiek zadał pytanie: „A czy ty jesteś pewna, że te Węgry i ta podróż są warte tego, żeby tu wracać?” (nadał KOMUNIKAT)
                • Martyna odebrała komunikat, ale dokonała własnej INTERPRETACJI, na poziomie ich RELACJI, dodając od siebie, co Krzysiek sądzi o wyjeździe.
                • Pojawiły się EMOCJE u Martyny (żal, smutek, złość)
                • Krzysiek próbował TŁUMACZYĆ to, co miał na myśli (jakie miał INTENCJE), ale emocje Martyny już nie pozwoliły jej tego zrozumieć i przyjąć.
                • Pojawiły się EMOCJE u Krzyśka (żal, smutek, złość, bezsilność).
                • Foch, milczenie, obopólny żal.

                Widzisz, gdzie nastąpiło zniekształcenie? Gdzie warto było skomunikować się inaczej, wyrazić swoje potrzeby, pczekiwania i nie zepsuć wakacji?

                Krzysiek zadając pytanie: „Czy warto tu wracać” chciał zastanowić się rzeczowo i dosłownie: „Czy warto tu wracać”.

                Co usłyszała Martyna? „Źle wybrałaś wycieczkę, to Twoja wina, że nie jest tutaj interesująco, więc nie warto tu wracać”.

                Pierwszym krokiem do porozumienia w komunikacji (między partnerami, rodzicami a dziećmi, pracownikiem a pracodawcą, firmą a Klientem), jest uświadomienie sobie, że komunikujemy się na różny sposób, że w rozmowach kółko dokonujemy własnych interpretacji, że dokładamy do tego emocje i komunikacja – mówiąc potocznie – „się rozjeżdża”.

                Co wobec tego robić, by się komunikować?

                1. NADSTAWIAJ USZY, wsłuchuj się nie tylko w to, co mówi druga osoba, ale także w to, jaka stoi za tym INTENCJA.
                2. Jeśli masz wątpliwości, zanim puścisz wodze fantazji i pozwolisz „zaszaleć” urażonemu ego, DOPYTAJ (Martyna: „Co chcesz przez to powiedzieć? Że nie podoba ci się wyjazd, czy że co?”).
                3. Gdy to ty mówisz, ćwicz komunikację WPROST. Dbaj o to, aby jak najjaśniej wyrażać swoje POTRZEBYINTENCJE.

                To wymaga wysiłku, staranności, dodatkowego wyjaśnienia, trochę dłuższej wypowiedzi. (Krzysiek do Martyny: „Kurczę, zastanawiam się, co byłoby dla nas najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji. Tyle się naplanowałaś i tyle przygotowań, a z drugiej strony to tak dużo kilometrów do Polski. Zastanawiam się, czy dalsze zwiedzanie jest warte powrotu, czy może przełożyć to na inny raz? Bo martwi mnie też, że mój samochód nie jest aż taki komfortowy… Co ty o tym sądzisz?”)

                Swoich Klientów na szkoleniach i w coachingu uczę, że ważne jest, w jakie SŁOWA ubierzesz swoje INTENCJE, oraz jak starannie się wsłuchasz w wypowiedź drugiej strony. Czy usłyszysz INTENCJE, EMOCJE i czy dopytasz, gdy masz wątpliwości.

                Komunikacji warto uczyć się ciągle, nieustannie, to naprawdę niezagospodarowania przestrzeń rozwoju. Dlaczego warto? Bo nagrodą są RELACJE. Ocalone niejedne wakacje i niejedna ważna znajomość.

                Powodzenia! ?

                NEWSLETTER

                Chcesz być na bieżąco i otrzymywać powiadomienia o nowych, inspirujących artykułach, nadchodzących kursach i ciekawostkach rozwojowych? Zapisz się do newslettera:

                  • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

                  relacje z partnerem

                  Izoluje, odbiera siłę, zdrowie, zniechęca do działania, sprawia, że przestajemy myśleć racjonalnie. Podsyca negatywne emocje, niszczy relacje z partnerem… tak właśnie działa na nas STRES.

                  Długotrwały stres pochłania wiele energii, rodzi poczucie bezsilności i osamotnienia. Ma też dużą siłę rażenia – udziela się osobom w naszym najbliższym otoczeniu. W konsekwencji sieje spustoszenie nie tylko w naszym zdrowiu psychicznym i fizycznym, ale i w życiu naszego partnera, a nawet naszych dzieci.

                  Co znamienne – stres działa „po cichu”, z początku niezauważony. Czasem potrzeba wielu rozmów, żeby uświadomić sobie, że problemy z komunikacją, rozłamy, izolacja w związku to efekty długotrwałego stresu. Warto zatem wiedzieć, jak rozpoznać objawy stresu oraz jak sobie z nimi poradzić, zanim będzie za późno, a nasze relacje z partnerem ucierpią bezpowrotnie.

                  Jeśli stres to choroba, to jak zatem rozpoznać negatywne symptomy?

                  1. Rozdrażnienie

                  Gdy zamykasz się na partnera w stresujących momentach z pozoru masz wrażenie, że daje to panowanie nad całą sytuacją. Nie obciążasz bliskiej osoby swoimi problemami, wydaje Ci się, że pozwalasz jej na spokojne życie, w czasie gdy Ty toczysz wewnętrzną walkę. A teraz przyjrzyj się sobie w codziennych sytuacjach. Jak często po stresującym dniu zdarza Ci się wybuchnąć na z pozoru błahe sprawy? Rozrzucone buty, za głośna muzyka, sprzeczające się dzieci?

                  Gdy niesiemy ze sobą bagaż stresu, o wiele szybciej dajemy upust negatywnym emocjom, w najbardziej nieodpowiednich momentach. Dużo częściej zdarza się nam wtedy powiedzieć coś, czego po chwili żałujemy. Partner, którego nie dopuszczasz do swoich problemów nie wie, co jest źródłem takiego zachowania. Czuje się pogubiony, często zraniony i trudno mu się dziwić.

                  Pomyśl o szczerej rozmowie z bliską osobą. Być może nie będzie Ci w stanie zaproponować rozwiązania, ale już sam fakt, że ktoś Cię wysłucha, może mieć tutaj duże znaczenie. Mówienie o swoich problemach i lękach pozwoli Ci je nazwać, a tym samym oswoić. Spojrzeć na nie z pewnej perspektywy. Jest taki poziom stresu, przy którym nie widzimy już jasno wyjścia z sytuacji. Pamiętaj że są ludzie, którzy profesjonalnie zajmują się pomaganiem i rozmowami pomocnymi w pracy ze stresem. Decyzja o skorzystaniu z fachowej pomocy jest dowodem odwagi i troski o siebie i najbliższych.

                  1. Problemy z koncentracją

                  A dokładnie koncentracja na niewłaściwych kwestiach. Powiedzenie, że „nieszczęścia chodzą parami” ma w sobie coś z prawdy. Zauważyłeś, że w stresujących momentach zdarza Ci się popełniać więcej błędów, tym samym czasem jeszcze pogarszać swoją sytuację. Dzieje się tak, bo koncentrujesz się tylko i wyłącznie na problemie, zamiast na jego rozwiązaniu. Rozkładasz go na czynniki pierwsze, myślisz o tym, jak to na Ciebie wpływa, w głowie piszesz kolejne czarne scenariusze. Im bardziej na tym koncentrujesz swoją energię, tym większa szansa, że któryś z tych czarnych scenariuszy się zrealizuje.

                  Kiedy jesteśmy zestresowani, nasz mózg przechodzi w tryb „walki lub ucieczki”, a nasze decyzje stają się bardziej pochopne lub odwrotnie nie podejmujemy ich wcale. Takie zachowanie nie wpływa dobrze ani na naszą sytuację w pracy, ani relacje z partnerem.

                  Czujesz przygnębienie, a może złość? W takiej sytuacji pomyśl sobie, że to Ty panujesz nad swoimi emocjami, nie one nad Tobą. Przypomnij sobie wydarzenie, gdy pod wpływem emocji podejmowałeś decyzję. Jakie były jej skutki? Weź kilka oddechów, opanuj się zanim zareagujesz. Powiedz, że potrzebujesz więcej czasu. Nie ma w tym nic złego.

                  1. Tryb oszczędnościowy

                  Stres poważnie wpływa na Twoje zdrowie. Poza tym, że przewlekły stres jest przyczyną chorób serca, osłabia układ odpornościowy, powoduje depresję to także – mówiąc wprost – odbiera nam siły. Twój organizm to czuje. Jak często po tym, jak jesteś poddany długotrwałej presji chcesz po prostu zostać na kanapie, nakryć się kocem na głowę, zniknąć. Wybierasz patrzenie w telewizor i paczkę chipsów częściej niż spacer, wierząc, że poprawią Ci humor?

                  Takie zachowanie ma wpływ nie tylko na Ciebie, ale i na Twoje relacje z partnerem, a także na twoje dzieci. Zwróć uwagę na swoje zwyczaje: co ląduje w Twoim koszyku, gdy robisz zakupy. Jak wyglądają Wasze rodzinne posiłki. Jak często stres odbiera Ci siłę do przygotowania obiadu i decydujesz się na zamówienie czegoś na wynos.

                  Zestresowani rodzice spędzają też mniej czasu ze swoimi dziećmi. Wtedy najczęściej rolę opiekuna przejmuje telewizor, komputer lub telefon. A my, zamiast planować weekendowy wypad za miasto całą energię skupiamy w tym czasie na dręczących nas problemach.

                  Rozwiązanie? Gdy w sytuacji stresowej Twój mózg podpowiada Ci, by sięgnąć po słodycze i zostać na kanapie, tak naprawdę wypad na siłownię, spędzenie czasu z dzieckiem na wycieczce może mieć na Ciebie terapeutyczne oddziaływanie. Pozwoli Ci skupić się na czymś innym, nabrać zdrowego dystansu, uświadomić sobie, co w życiu jest ważne. Gdy czujesz, że świat Cię przerasta, zacznij od prostych ćwiczeń oddechowych. Skup się na tym, co tu i teraz.

                  1. Izolacja i relacje z partnerem

                  Stres niszczy Twoje relacje. Nie robi tego gwałtownie, lecz niepostrzeżenie. Często więc go bagatelizujemy. A jednak zawsze nasze relacje z partnerem narażone są na efekty długotrwałego stresu. Dlatego nawet te najtrwalsze związki nie są w stanie tego przetrwać. Kiedy jesteś zestresowany, jesteś też bardziej wrażliwy. Napotykane trudności wydają się nie do pokonania. Twoje porażki są coraz większe, a Ty przy nich jesteś coraz mniejszy. Kurczy się Twoja pewność siebie.

                  Tu już jest prosta droga do problemów z komunikacją i niezrozumieniem. Z jednej strony sam izolujesz się od świata, żyjąc w przekonaniu, że nikt nie może do końca wczuć się w Twoją sytuację, postawić się na Twoim miejscu. Nie wiedząc, jak ci pomóc, twój partner czuje się natomiast odtrącony i beznadziejny. Znam przypadki, gdy długotrwały stres jednego z partnerów kończył się depresją bliskiej osoby.

                  Uświadom sobie, że nawet najtrudniejsza sytuacja nie musi pociągnąć Was dwojga na skraj przepaści. Pierwszy krok ku temu to uświadomienie sobie, że to Ty decydujesz o tym, jak przeżyjesz swoje życie, nie zły lub dobry los, szczęśliwy czy nieszczęśliwy przypadek. Uświadom sobie, że wszyscy doświadczamy wzlotów i upadków, nie zmienisz tego, możesz jednak zmienić swój sposób reagowania na takie sytuacje. Czas uświadomić sobie, że chwilowe problemy nie muszą decydować o być albo nie być Twojego związku. To pierwszy krok.

                  A kolejne? Aby uniknąć sytuacji, gdy stres niszczy Twoje relacje z partnerem, dowiedz się, jak radzić sobie z nim w zdrowy i skuteczny sposób. Techniki, z których korzystać można w codziennym życiu, poznają uczestnicy mojego szkolenia „Zarządzanie stresem i emocjami”. Poznają ćwiczenia, które pomagają im mieć kontrolę nad swoimi emocjami: takimi jak strach, złość, niecierpliwość. Uczą się panować nad swoimi reakcjami emocjonalnymi, dowiadują się jak przestać roztrząsać przeszłość oraz wybierać i decydować, co chcą myśleć i jak chcą się czuć. Chcesz zapoczątkować u siebie zmiany? Skorzystaj ze szkolenia.

                  NEWSLETTER

                  BĄDŹ NA BIEŻĄCO I ZYSKAJ:

                  Najnowsze artykuły, hity cenowe, nadchodzące kursy!

                    • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.

                    Każdego dnia, w każdej chwili, w naszym codziennym życiu, nieprzerwanie toczy się w nas wewnętrzny dialog, gonitwa myśli o tym, co się dzieje, jak postrzegamy napotykane zdarzenia, co o nich myślimy i jak postrzegamy w tym wszystkim samych siebie.

                    Część z tych myśli jest pozytywna lub neutralna. I to jest ok. Mamy jednak także takie myśli, które są ocenami, interpretacjami i niepochlebnym dialogiem o nas samych. Im częściej i więcej myślimy źle o sobie, tym bardziej utrwalamy schemat takiego myślenia i osłabiamy tym sposobem siebie.

                    Na przykład nie zdążyłeś z czymś na czas, ktoś obtrąbił Cię bo zagapiłeś się na drodze, zjadłeś pączka, choć umówiłeś się ze sobą, że jesteś na diecie, puściły Ci nerwy i nakrzyczałeś na swoje dziecko.

                    Być może po tych zdarzeniach pojawiają się w Twojej głowie takie myśli:

                    „Nic mi się nie udaje”

                    „Jestem beznadziejnym kierowcą”

                    „Znowu poniosłem porażkę” / „Nigdy nie dotrzymuję postanowień”.

                    „Jestem beznadziejną matką / ojcem”

                    Jeżeli nawykowo źle o sobie myślisz, to po pierwsze zauważ ten fakt. Po drugie pamiętaj – to, co myślisz o sobie, nie jest żadną prawdą. Po trzecie miej świadomość, że w żaden sposób takim sposobem myślenia i postrzegania siebie sobie nie pomagasz.

                    Takie myślenie niczemu dobremu nie służy. Jest dla Ciebie demotywujące. Co więcej, z biegiem czasu zaczynasz w to coraz mocniej wierzyć i staje się to Twoją nową, niezbyt optymistyczną rzeczywistością. Z naukowego punktu widzenia, w efekcie nawykowego złego myślenia o sobie, w naszym mózgu powstają nowe, silne połączenia neuronowe, przez co coraz łatwiej nam w taki właśnie sposób o sobie myśleć i siebie postrzegać.

                    Dlatego też chcę Cię zaprosić do czegoś, co nie jest łatwe i wymaga pracy i powtórzeń, ale co sprawi, że zadbasz o siebie i wzmocni Cię życiowo.

                    Po pierwsze, wyobraź sobie, że dajesz sobie bezwarunkową akceptację. Po drugie uświadom sobie, że jesteś jedyną osobą, która będzie z Tobą do końca życia. Po trzecie pomyśl, że masz prawo w życiu wybierać siebie.

                    I jeszcze, najważniejsze, aby to wszystko się działo, abyś mógł zacząć praktycznie działać nad samoakceptacją, aby tworzyć i wzmacniać w mózgu nowe połączenia neuronowe, zacznij od rekomendowanego przez specjalistów od neuronauki ćwiczenia. Ćwiczenia wzmacniającego i budującego pewność siebie i poczucie własnej wartości.

                    Otóż, na każdą krytyczną myśl lub ocenę o samym sobie odpowiedz co najmniej siedmioma wzmocnieniami, czyli pozytywnymi myślami o sobie.

                    Bądź w tym bardzo konsekwentny. Na początku wyzwaniem jest już samo zauważenie i „złapanie” automatycznych myśli krytycznych. Bądź uważny i dobry dla siebie. Gdy zauważysz, że znów siebie oceniłeś, wypowiedz w myślach, na głos, lub sobie zapisz siedem pozytywnych zdań o sobie. I tyle.

                    Ponieważ to nie jest żadna magia i czary, lecz wykorzystywanie potencjału naszego umysłu i po prostu tworzenie połączeń neuronowych w Twoim mózgu odpowiedzialnych za pozytywne myślenie o sobie, ćwiczenie to wymaga powtórzeń i konsekwencji w wykonywaniu.

                    Potrzebujesz regularnie ćwiczyć, aby Twój mózg wytworzył połączenia neuronowe dobrego myślenia o sobie. Na początek daj sobie tydzień, od dziś przez 7 dni i wykonuj ćwiczenie pisemnie. Potem zdecyduj, jak dalej chcesz je kontynuować- pisemnie czy w głowie. Powodzenia. I pamiętaj: nie wahaj się w życiu wybierać siebie. To Twoja odpowiedzialność, by zrobić wszystko i dbać o samego siebie. Przez całe Twoje życie.

                     

                    NEWSLETTER

                    Chcesz być na bieżąco i otrzymywać powiadomienia o nowych, inspirujących artykułach, nadchodzących kursach i ciekawostkach rozwojowych? Zapisz się do newslettera:

                     

                      • Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych przez MALESZKO.EDU Urszula Maleszko-Grabowska z siedzibą w Warszawie ul. Odkryta 1A oraz na otrzymywanie na podany adres e-mail informacji handlowych. Podanie danych jest dobrowolne. Przysługuje mi prawo dostępu do swoich danych i ich poprawiania.